Ceny gazu w Niemczech znacznie wzrosły od czasu wojny na Ukrainie. Coraz więcej osób, ale i firm ma problemy z opłaceniem rachunków. Kanclerz Olaf Scholz (SPD), minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni) i minister finansów Christian Lindner (FDP) spotkali się w czwartek w Berlinie, aby rozwiązać ten problem.
"Rząd zrobi wszystko"
Na spotkaniu ustalono, że rząd musi zaciągnąć kredyt w wysokości 200 mld euro. Pieniądze te będą przeznaczone na walkę z kryzysem energetycznym.
– Ceny muszą spaść. To jest nasze bardzo silne przekonanie, że rząd federalny zrobi wszystko, by tak się stało – powiedział kanclerz.
– Toczymy wojnę energetyczną o dobrobyt i wolność – stwierdził z kolei niemiecki minister finansów.
Nieznany cel wsparcia
– Wciąż jesteśmy w krytycznej sytuacji – uznał niemiecki minister gospodarki, mając na względzie bezpieczeństwo dostaw gazu.
Niemiecki rząd uważa, że należy oszczędzać więcej energii, także w gospodarstwach domowych. Otwartą kwestią pozostaje, jak dokładnie wykorzystać 200 miliardów euro. Z jednej strony powołana kilka tygodni temu komisja ekspertów nie przedstawiła jeszcze rozwiązania tej kwestii, a z drugiej strony kraje związkowe wciąż muszą być zaangażowane finansowo, by ulżyć obywatelom.
Kanclerz powiedział, że "słyszał konstruktywne opinie i oświadczenia z krajów związkowych". Scholz chciał spotkać się z premierami lokalnych parlamentów w tym tygodniu, ale z powodu koronawirusa, którego u niego stwierdzono, spotkanie zostało przełożone na 4 października. – Wszyscy wiedzą, że chcemy tu coś zrobić razem i że kraje związkowe również muszą wziąć na siebie dużą część zadań – oznajmił.
Sytuacja się jeszcze pogorszyła z powodu wykrycia nieszczelności rurociągów Nord Stream. Scholz podkreślił, że konieczne jest stworzenie tarczy, która ochroni ludzi przed skutkami podwyżek cen gazu.
Czytaj też:
Niemiecka prasa: Niemcy niszczą swoją pozycję w EuropieCzytaj też:
"Der Spiegel": CIA ostrzegła Niemcy przed atakami na Nord Stream