"Niezbyt ładna propozycja". Pięć krajów nie ustępuje ws. importu z Ukrainy, pozostałe się niecierpliwią

"Niezbyt ładna propozycja". Pięć krajów nie ustępuje ws. importu z Ukrainy, pozostałe się niecierpliwią

Dodano: 
Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej
Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej Źródło: Wikimedia Commons
Polska, Węgry, Słowacja, Bułgaria i Rumunia chcą zakazu importu niektórych produktów rolnych z Ukrainy. Rośnie zniecierpliwienie innych państw Unii.

W piątek Szwecja, która sprawuje obecnie rotacyjną prezydencję w UE, zaplanowała głosowanie nad przedłużeniem o kolejny rok unijnego rozporządzenia zezwalającego na swobodny napływ do Unii produktów rolnych z Ukrainy – podała "Rzeczpospolita". Tymczasem cały czas nie ma porozumienia KE z pięcioma krajami, które chcą zakazu importu niektórych produktów rolnych z Ukrainy. Jednostronnie zakaz ten wprowadziły Polska, Węgry, Słowacja i Bułgaria. Problemy zgłasza także Rumunia.

Komisja nie zdecydowała o uruchomieniu przeciwko nim procedury dotyczącej łamania praw UE. Zaproponowano za to wprowadzenie legalnego zakazu wwozu na teren tych państw czterech produktów: pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika. Zapowiedziała też kolejny pakiet pomocowy dla poszkodowanych rolników w wysokości 100 mln euro (wcześnie ogłoszono pakiet 56 mln euro). W zamian państwa te miałyby zrezygnować ze środków jednostronnych i umożliwić tranzyt wszystkich produktów do innych krajów UE. W odpowiedzi "piątka" domaga się dopisania do listy zakazanych produktów m.in. mięsa, owoców, miodu, nabiału, soi i zwiększenia pomocy finansowej.

"Coraz więcej narzekania"

– Propozycja Komisji Europejskiej nie jest zbyt ładna, bo przymyka się oczy na nielegalne działania. O ile w ubiegłym tygodniu część państw gotowa była na to przystać, rozumiejąc problemy "piątki", o tyle teraz słychać coraz więcej narzekania – mówi "Rz" jeden z dyplomatów. Według rozmówców dziennika, jeżeli "spirala żądań nie zostanie ograniczona, to inni też zgłoszą swoje postulaty. A wtedy pojawią się pęknięcia w jednolitym do tej pory bloku wsparcia dla Ukrainy".

Wspomniany dyplomata wskazuje, że jeśli państwa chcą interwencji, to muszą Komisji Europejskiej dostarczyć dane, aby ta mogła przeprowadzić dochodzenie i wprowadzić obostrzenia na dodatkowe produkty. Na razie takich danych nie dostarczono. Wygląda też na to, że spojrzenie państw naszego regionu nie jest rozumiane. "W Brukseli panuje przekonanie, że problem jest tylko ze zbożem, a i on jest wyolbrzymiany dla celów politycznych. Jako najbardziej roszczeniowe wskazuje się w tym kontekście Węgry i Polskę" – czytamy.

Czytaj też:
Telus: Jako Polska zrobiliśmy wielki błąd w okresie transformacji

Źródło: rp.pl
Czytaj także