W piątkowym strajku w stolicy uczestniczyli pracownicy sądów, prokuratury, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, Państwowej Inspekcji Pracy oraz Państwowej Straży Pożarnej. "Marsz gniewu" wyruszył spod Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie i dotarł przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
Główny postulat organizatorów i uczestników marszu to natychmiastowy wzrost wynagrodzeń – 24 proc. podwyżki w przyszłym roku oraz 20 proc. w tym roku.
Rządowy projekt budżetu na 2024 r. zakłada podwyżki o 6,6 proc. dla pracowników budżetówki oraz dodatkowy wzrost o 5,7 proc. z funduszu wynagrodzeń dla niektórych sfer.
"Każdego dnia budują nasze państwo"
"»Marsz gniewu« doszedł przed Sejm! To marsz ludzi, którzy każdego dnia budują nasze państwo! Marsz pracowników budżetówki. Ruch związkowy jest dziś zjednoczony i zdeterminowany, żeby walczyć o swoje! O szacunek i godne płace! Lewica zawsze stoi po stronie ludzi pracy" – napisał na portalu społecznościowym X (dawniej Twitter) rzecznik prasowy Polskiej Partii Socjalistycznej Jakub Pietrzak.
"Dziś na »Marszu gniewu« maszerowaliśmy razem z pracownikami i pracownicami sądów, PiP-u, KAS-u, ochrony zdrowia, policji i innych instytucji publicznych. Budżetówko, jesteśmy z wami! Nie ma sprawnego państwa bez porządnych wynagrodzeń ludzi, którzy dla niego pracują" – stwierdziła rzecznik partii Razem Dorota Olko.
Fala strajków przed wyborami?
Według doniesień medialnych, przed wyborami parlamentarnymi szykuje się fala strajków. Protesty zapowiedzieli m.in. pracownicy Poczty Polskiej i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz lekarze czy diagności samochodowi.
23 września przed siedzibą Ministerstwa Zdrowia w Warszawie odbędzie się protest kobiet chorych na raka pod hasłem "Pozwólcie nam żyć"
Czytaj też:
Szydło: PiS musi wygrać wybory, potem kolejne wyzwaniaCzytaj też:
Cieplucha: Polska za rządów PO-PSL była satrapią i sprowadzono ją do roli kolonii