Szczyt klimatyczny w Baku nie odbywa się pod dobrymi auspicjami. Tydzień przed jego rozpoczęciem prezydentem Stanów Zjednoczonych został Donald Trump, który najprawdopodobniej wycofa swój kraj z porozumień klimatycznych, jak to uczynił w czasie pierwszej kadencji.
Z kolei prezydent Azerbejdżanu w otwierającym obrady przemówieniu nazwał paliwa kopalne „darem od Boga”, co wzbudziło wściekłość wszystkich aktywistów i „przyklejaczy”.
Jakby tego było mało, organizatorem szczytu został mianowany tamtejszy minister energetyki, który oczywiście natychmiast wykorzystał swoją pozycję, żeby zająć się poszukiwaniem inwestorów do wydobywania ropy i gazu, a czynił to tak ostentacyjnie, że od razu o tym napisały media.
Na dodatek na obrady nie przyjechała Greta Thunberg, która zatrzymała się w sąsiedniej Armenii, demonstrując przeciwko używaniu ochrony klimatu do celów politycznych przez Azerbejdżan i nazywając szczyt w Baku jedną wielką ściemą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.