"UE szkodzi sama sobie". Draghi wytyka błędy Brukseli

"UE szkodzi sama sobie". Draghi wytyka błędy Brukseli

Dodano: 
Mario Draghi, b. premier Włoch
Mario Draghi, b. premier Włoch Źródło: Wikimedia Commons
Były szef Europejskiego Banku Centralnego, były premier Włoch Mario Draghi kolejny raz w krytyczny sposób zrecenzował politykę gospodarczą UE.

Jesienią 2024 roku głośno było o dokumencie przygotowanym przez byłego prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego, omawiającym konkurencyjność Europy. Wskazano w nim, że Europejczycy nie potrafią już konkurować z firmami ze Stanów Zjednoczonych czy Chin.

W raporcie stwierdzono, że UE zostaje w tyle za rozwijającymi się potęgami gospodarczymi – USA i Chinami. Draghi stwierdza, że bez zainwestowania około 800 mld euro rocznie gospodarka Unii Europejskiej nie będzie w stanie wytrzymać konkurencji. Były szef EBC określa to "wyzwaniem egzystencjalnym". Zaznacza, że bez takich nakładów decydenci w UE będą "zmuszeni pójść na kompromis w kwestii dobrobytu, środowiska albo własnej wolności".

Draghi: Te dwa czynniki utrudniają rozwój UE

W tekście opublikowanym w "Financial Times" Włoch wskazuje, że ostatnie tygodnie dostarczyły przypomnienie o "podatności Europy na zagrożenia". "Strefa euro ledwo rosła pod koniec ubiegłego roku, podkreślając kruchość krajowego ożywienia gospodarczego. A Stany Zjednoczone zaczęły nakładać cła na swoich głównych partnerów handlowych, UE jest następna. Ta perspektywa rzuca jeszcze większą niepewność na europejski wzrost gospodarczy, biorąc pod uwagę zależność gospodarki od popytu zagranicznego" – czytamy.

"Dwa główne czynniki doprowadziły Europę do tej trudnej sytuacji – ale mogą ją również ponownie wyprowadzić, jeśli będzie gotowa przejść radykalną zmianę. Pierwszym z nich jest długotrwała niezdolność UE do rozwiązania swoich ograniczeń podaży, zwłaszcza wysokich barier wewnętrznych i przeszkód regulacyjnych. Są one o wiele bardziej szkodliwe dla wzrostu niż jakiekolwiek cła, które mogłyby nałożyć Stany Zjednoczone – a ich szkodliwe skutki narastają z czasem" – przekonuje Mario Draghi.

Jego zdaniem drugi czynnik to "tolerancja na stale słaby popyt, przynajmniej od czasu globalnego kryzysu finansowego w 2008 r.". "Pogłębiło to wszystkie problemy spowodowane ograniczeniami podaży. Do czasu kryzysu popyt krajowy w stosunku do PKB w strefie euro znajdował się w połowie przedziału gospodarek rozwiniętych. Następnie spadł na dno i tam pozostał. Stany Zjednoczone pozostały na szczycie przez cały czas" – przekonuje ekonomista.

Mario Draghi zaznacza, że "rosnąca luka popytowa pomogła przekształcić wysoką otwartość handlową w wysokie nadwyżki handlowe: rachunek bieżący strefy euro zmienił się z zasadniczo zrównoważonego do 2008 r. na trwałe nadwyżki w późniejszym okresie".

Według byłego szefa EBC "bardziej proaktywne wykorzystanie polityki fiskalnej – w formie wyższych inwestycji produkcyjnych – pomogłoby obniżyć nadwyżki handlowe i wysłać firmom silny sygnał, aby inwestowały więcej w badania i rozwój".

"Konieczna zmiana myślenia"

To jednak, jak pisze były premier Włoch, wymaga fundamentalnej zmiany sposobu myślenia. "Do tej pory Europa skupiała się na celach pojedynczych lub krajowych, nie licząc ich zbiorczych kosztów. Oszczędzanie pieniędzy publicznych wspierało cel zrównoważenia zadłużenia. Rozprzestrzenianie się regulacji miało na celu ochronę obywateli przed nowymi zagrożeniami technologicznymi. Wewnętrzne bariery są spuścizną czasów, gdy państwo narodowe było naturalną ramą dla działania. Jednak teraz jest jasne, że działanie w ten sposób nie przyniosło ani dobrobytu Europejczykom, ani zdrowych finansów publicznych, ani nawet autonomii narodowej, która jest zagrożona przez presję z zagranicy. Dlatego potrzebna jest radykalna zmiana" – kończy swój tekst Draghi.

Czytaj też:
Węgry mówią "stop". Chodzi o akcesję Ukrainy do UE
Czytaj też:
"Unia musi się zbroić". Sikorski zaskoczył ws. Trumpa

Źródło: "Financial Times"
Czytaj także