Niebotycznie drogie morskie farmy wiatrowe

Niebotycznie drogie morskie farmy wiatrowe

Dodano: 
Morska farma wiatrowa, zdjęcie ilustracyjne
Morska farma wiatrowa, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pexels / Toàn Trần/ Domena publiczna
Z prof. dr. hab. inż. Ziemowitem Miłoszem Malechą z Wydziału Mechaniczno-Energetycznego Politechniki Wrocławskiej rozmawia Tomasz Cukiernik.

TOMASZ CUKIERNIK: Dlaczego i przez kogo film „Odnawialne źródła pieniędzy”, opowiadający o niszczeniu przyrody i śmierci ludzi w związku z wydobywaniem minerałów koniecznych do budowy odnawialnych źródeł energii, którego był pan współtwórcą, jest blokowany?

PROF. DR HAB. INŻ. ZIEMOWIT MIŁOSZ MALECHA: Najłatwiej byłoby powiedzieć, że jest blokowany przez lobby związane z energetyką odnawialną w Polsce. To lobby dotarło do nas z kilku stron. Film miał być już pokazywany kilka tygodni temu na Kanale Zero. Kanał już zapowiedział w swoich mediach społecznościowych, że puści film, i 30 minut przed projekcją został on zdjęty z jakimś lakonicznym wytłumaczeniem, że premiera została przesunięta w czasie. Wiemy, że krótko przed projekcją Kanał Zero otrzymał groźby pozwów sądowych z instytucji okołorządowych. Z kolei producent otrzymał wezwanie do zmian w filmie od Taurona. I to są instytucje, które prawdopodobnie wpłynęły na zatrzymanie filmu, ale te instytucje zapewne zostały popchnięte do tych działań przez lobby odnawialnych źródeł energii, w szczególności energetyki wiatrowej.

Co takiego strasznego jest w tym filmie, że pojawiły się tego typu zachowania?

Myślę, że główną rzeczą jest nawet nie to, że będąc w Kongo, pokazujemy całe zaplecze transformacji energetycznej, która wymaga gigantycznych nakładów minerałów, ale to, że w naszym filmie odnosimy się do hipotetycznej farmy wiatrowej na Bałtyku. Zaczynaliśmy nasz film w roku 2019 i wtedy jeszcze nie do końca było wiadomo, ile i jakie farmy będą budowane. Dla naszej modelowej morskiej farmy wiatrowej przyjęliśmy rzetelne założenia, aby pokazać, jaki jest koszt finansowy takiego przedsięwzięcia. Pokazujemy, jak wpływa to na całe otoczenie systemu energetycznego i – szerzej – na całe otoczenie gospodarcze oraz społeczne.

I co wam wyszło? Jakie są wnioski z tego eksperymentu?

Wnioski wyszły takie, że morska farma wiatrowa jest bardzo droga, nigdy się nie zwróci i stanowi bardzo duży problem dla systemu energetycznego. W naszym filmie zakładaliśmy, że koszty farmy wiatrowej będą na poziomie niecałych 4 mln dol. za zainstalowany megawat. Według różnych źródeł ta kwota na tamten czas taka właśnie była. Obecnie są dostępne opracowania, w których ta kwota mieści się w przedziale od 3,2 do 3,8 mln dol. dla płytkich akwenów morskich. Tymczasem farmy, które obecnie powstają na Bałtyku, zaliczanego do akwenów płytkich, będą kosztowały ok. 5 mln dol. za zainstalowany megawat, czyli znacznie więcej niż nawet to, co my założyliśmy w filmie. Czyli ten rzeczywisty obraz opłacalności ekonomicznej tego przedsięwzięcia stanął pod jeszcze większym znakiem zapytania. Ale my tak naprawdę w filmie uświadamiamy widzom, co to znaczy niestabilne źródło energii. Jakie wiążą się z tym problemy, za które płacimy my – jako odbiorcy końcowi. Społeczeństwo jest przekonywane, że energia wiatrowa jest za darmo, a tak naprawdę jest to bardzo duży koszt i ten koszt jest przerzucony na stabilne źródła wytwórcze, takie jak elektrownie węglowe. Czyli im więcej OZE, tym droższa energia elektryczna ze źródeł stabilnych z tego powodu, że te źródła stabilne muszą wziąć na siebie całą rzeszę problemów, które stwarza energetyka niestabilna. W rezultacie morskie farmy wiatrowe są droższe niż elektrownie jądrowe i nie ma w tych słowach przesady.

Artykuł został opublikowany w 21/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Rozmawiał: Tomasz Cukiernik
Czytaj także