W czwartek Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało tablice alimentacyjne. Jak wskazało, powstały one "z myślą o większej przejrzystości i sprawiedliwości w sprawach o alimenty" i mają stanowić "narzędzie pomocnicze, które ułatwi ustalanie wysokości alimentów w typowych sprawach rodzinnych".
"Tablica alimentacyjna to zestaw orientacyjnych kwot świadczeń alimentacyjnych zależnych od: dochodu rodzica zobowiązanego do alimentów; wieku dziecka; liczby dzieci na utrzymaniu. Tablice to praktyczna pomoc dla sędziów, mediatorów i rodziców. Tablicę otrzymają prezesi wszystkich sądów apelacyjnych. (...) Celem jest: zwiększenie przewidywalności orzeczeń, skrócenie czasu postępowań, zachęcanie do ugód i porozumień, zapewnienie większej równości dzieci wobec prawa" – mogliśmy przeczytać w komunikacie.
Afera z tablicami alimentacyjnymi
Sprawa wywołała burzę w mediach społecznościowych. Wielu internautów zwróciło uwagę na to, że przy przeliczeniu zarobków na kwotę netto, wysokość alimentów byłaby absurdalnie wysoka. "Te alimenty nie będą możliwe do ściągnięcia, będą generowały nowe konflikty pomiędzy rozwiedzionymi rodzicami. Zobowiązani do płacenia będą pracować na czarno, żeby móc się utrzymać. Będzie rósł dług alimentacyjny i wzrośnie liczba osób trafiających do więzień za niepłacenie alimentów" – ocenił Michał Gulczyński ze Stowarzyszenia na rzecz Chłopców i Mężczyzn.
"Rozumiem potrzebę uporządkowania systemu alimentacyjnego. Rozumiem, że sądy i mediatorzy potrzebują narzędzi. Ale tablica, która określa sztywne kwoty na podstawie widełek dochodowych, może w praktyce prowadzić do skutków odwrotnych do zamierzonych. Tym bardziej, że ministerstwo nie widzi różnicy między brutto i netto" – skomentował poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Józefaciuk.
W czwartek wieczorem wiceministra sprawiedliwości Zuzanna Rudzińska-Bluszcz poinformowała za pośrednictwem platformy X, że resort raz jeszcze przyjrzy się wykresom i skonsultuje je z ekspertami i organizacjami społecznymi.
"Tablice alimentacyjne mają pomagać, a nie wzbudzać kontrowersje. Dobro dziecka jest wartością nadrzędną, ale nie możemy pomijać głosu rodziców. Wsłuchując się w Państwa uwagi ponownie je przeanalizujemy, skonsultujemy tablice raz jeszcze z ekspertami i organizacjami społecznymi" – napisała.
Czytaj też:
Bodnar żegna się z rządem. Przygotował "raport końcowy"
