"Super Express" twierdzi, że przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk nie wraca do polskiej polityki, ponieważ ma zostać szefem Europejskiej Partii Ludowej. Według redaktora naczelnego "Do Rzeczy" Pawła Lisickiego potwierdza to tezę, że Tusk wcale nie chciał wracać do Polski. – Jedyna szansa na jego powrót byłaby taka, gdyby z wysokim prawdopodobieństwem mógł wygrać wybory prezydenckie. A ponieważ nic na to nie wskazuje, bo w sondażach jest daleko za Andrzejem Dudą i wyniki wyborów europejskich pokazały słabość polityczną opozycji, nie będzie powrotem kompletnie zainteresowany – tłumaczy.
Zdaniem Pawła Lisickiego, Donald Tusk osiągnął już wszystko, co mógł. – Załóżmy przez moment, że jednak te wybory (prezydenckie - red.) wygrywa. I co wtedy? Zostałby, jak to sam Tusk określał, strażnikiem żyrandola? Apanaże i przywileje związane z funkcją głowy państwa są raczej marne w porównaniu z tym, co może uzyskać, pozostając w międzynarodowej polityce. Dlatego jestem przekonany, że nigdy powrotu nie traktował poważnie. Przymierzanie go do roli przywódcy rebelii antypisowskiej było po prostu wyrazem słabości opozycji, która na gwałt potrzebowała jakiegoś kandydata do roli charyzmatycznego przywódcy – podkreślił.
Czytaj też:
Tusk szefem Komisji Europejskiej? Juncker: Na szczęście nie