Gasparian skomentował niedawną proamerykańską wypowiedź Jacka Czaputowicza. Szef MSZ stwierdził, że nie da się zbudować silnej pozycji Unii Europejskiej w opozycji do Stanów Zjednoczonych. Propagandzista Sputnika zinterpretował tę deklarację na swój sposób – oto, insynuuje Gasparian, Bruksela w wizji Czaputowicza powinna być bezgranicznie posłuszna woli Waszyngtonu. Według komentatora kremlowskiego portalu, jak do tej pory nachalna proamerykańskość Warszawy była „towarem na użytek wewnętrzny”. – A teraz Polacy proponują ze swojego, przepraszam za wyrażenie, kur****a (Gasparian użył słowa „szalawnost`”, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza, nieparlamentarnie określone, wykonywanie najstarszego zawodu świata – red.) uczynić ogólnoeuropejską markę. Teraz postawę zmęczonych życiem kobiet lekkich obyczajów, sprzedających się w imię swojej rusofobii, przyjmują wszyscy: Francuzi, Niemcy, Hiszpania, Włochy, Portugalia i Grecja, Bułgaria i Węgry – mówi Armien Gasparian. – Tym samym Polacy organizują ogólnoeuropejską paradę równości. Paradę w pozytywnym sensie tego słowa – oto bowiem (sprzedajne) kobiety wyszły na ulice w obronie swoich praw – dodaje.
Gasparian zapewnia, że postawa Polski w tej kwestii w ogóle go nie dziwi. – To logiczne. Polska zawsze słynęła z tego, że gotowa jest zadowolić swojego pana, zanim ten wyrazi minimalną ochotę na seks. Polacy dogadzali Hitlerowi. A potem, o czym mało kto dziś pamięta, robili dobrze Sowietom. Przecież to Polska chyba najgłośniej wzywała zgniły Zachód do wejścia na drogę socjalistycznego rozwoju – tych słów nie sposób zostawić bez komentarza. Po pierwsze, insynuowanie jakichkolwiek relacji z hitlerowskimi Niemcami w ustach propagandzisty kraju, który pomógł rozpętać II wojnę światową, jest żenujące. Ale też wcale nie dziwi – rosyjskie media do znudzenia powtarzają Goebbelsowską bzdurę o tym, jak to Warszawa na równi z Berlinem winna jest rozpętaniu największego konfliktu w dziejach świata. Po drugie zaś, teza jakoby Polacy, najbardziej niepokorni spośród ujarzmionych przez Armię Czerwoną narodów Europy Środkowej, „wysługiwali się Sowietom”, jest zwyczajnie ahistoryczna. Gasparian jako dowód rzekomej prosowieckości podaje… popularność serialu „Czterej pancerni i pies”.
Zdaniem komentatora Sputnika, Polska chce stać się „taką Wielką Brytanią Europy Wschodniej”, czyli „ulubioną żoną swojego pana”. Panem, rzecz jasna, jest Waszyngton. Gasparian nie porzuca, niegdyś wyrażanych na Kremlu, a następnie mocno zawiedzionych, nadziei na przychylność Trumpa. Amerykański prezydent, jako „przede wszystkim biznesmen, a dopiero w następnej kolejności polityk”, w końcu zrozumie, że obecny porządek świata już dogorywa, wobec czego silni powinni dogadać się z silnymi, kosztem słabych. Komentator Sputnika gorąco wierzy w nowy koncert mocarstw. W jego opinii, Polska nie jest potrzebna Ameryce nawet jako „ulubiona nałożnica”.
Gasparian twierdzi, że Trumpowi opłacałoby się w tej „zaszczytnej” roli Warszawę zamienić na Kijów. – Ukrainę taniej można kupić i łatwiej zostawić, bo nie jest ona nawet członkiem Unii Europejskiej, ma dużo mniejsze znaczenie niż Polska – mówi Gasparian. Twierdzi przy tym, że „nikt w Waszyngtonie nie podziękował Warszawie za jej pracę językiem”. Gasparian kontynuuje tę „wysublimowaną” metaforykę: Dzięki staraniom Polski Biały Dom i siedziba Departamentu Stanu to dwa najczystsze miejsca na ziemi – wszystko wylizane jest na błysk. Czaputowicz jest z siebie zadowolony, ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Rzeczywiście: tak głęboko wylizać to trzeba umieć – konkluduje Gasparian. Nie byłoby sensu zajmować się niezdrowymi fantazjami seksualnymi sfrustrowanego prymitywa (to raczej zadanie dla psychoanalityka czy seksuologa), gdyby nie fakt, że Armien Gasparian to stały komentator rządowego, rosyjskiego medium. Medium, któremu od czasu do czasu polscy politycy udzielają swoich wypowiedzi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.