Sprawa Mirosława Ciełuszeckiego jest z jednej strony typowa, z drugiej niezwykła. Typowa, bo w polskim państwie sytuacji, w której obywatel wystawiany był na strzał rozmaitych układów, zderzał się przy tym z aparatem państwa, było po 1989 roku bez liku. Bywało, że ofiarami systemu padali przedsiębiorcy – wspomnieć można choćby twórcę Onetu i Optimusa Romana Kluskę, czy krakowskich biznesmenów Pawła Reya i Lecha Jeziornego, których historia posłużyła za kanwę scenariusza filmu „Układ Zamknięty”. Niezwykła – bo tamte historie zaczęły się na początku lat 2000. w czasie rządów SLD i są już historią. Sprawa Mirosława Ciełuszeckiego też zaczęła się za SLD – w roku 2002. Trwa jednak do dziś. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku ma zapaść we wtorek, 8 października. Nie wiadomo, czy na pewno zapadnie, ani przede wszystkim jaka będzie jego treść. Zdaniem ludzi, którzy wystąpili w obronie zrujnowanego przez system przedsiębiorcy wyrok powinien być jeden – uniewinnienie. Co więcej – w ogóle tej sprawy być nie powinno. I tak, jak przeciwko Ciełuszeckiemu zadziałał cały aparat państwa, pod wszystkimi rządami niezależnie od barw politycznych, tak w obronie oskarżonego stają ludzie dobrej woli o różnych poglądach – od lewa do prawa.
W obronie człowieka ponad podziałami
Sprawa Mirosława Ciełuszeckiego była jedną z ostatnich interwencji poselskich podjętych w ostatnich miesiącach przez zmarłego w poniedziałek Marszałka Seniora, twórcy i lidera Solidarności Walczącej Kornela Morawieckiego. Pismo do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro wystosował asystent społeczny Kornela Morawieckiego, szef fundacji Lex Nostra, Maciej Lisowski. Podpisał się pod nim także ks. prałat Józef Maj – legendarny kapelan Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Listy do premiera Mateusza Morawieckiego, czy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, podpisali działacze społeczni, byli opozycjoniści, publicyści, zarówno o poglądach konserwatywnych, jak i lewicowych. Dość powiedzieć, że podpisali się ludzie piszący w takich mediach jak „Gazeta Polska Codziennie”, „DoRzeczy.pl”, „Sieci”, przedstawiciele organizacji społecznych jak fundacja ruchu „Wolność i Pokój”, fundacja „Świetlik- Reaktywacja”, ale też kojarzeni bardziej z Platformą Obywatelską działacze Stowarzyszenia Wolnego Słowa czy jednoznacznie lewicowa Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza, który w sprawę zaangażował się bardzo mocno, wystąpił między innymi w jednym z programów telewizyjnych, napisał artykuł w tygodniku „Angora”. To organizacja Ikonowicza ma zgłosić sprawę Ciełuszeckiego do księgi rekordów Guinnessa. Bo tak długiego procesu nie było podobno (wg wyliczeń Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej) nie tylko w Polsce, ale w całej Europie (wliczając w to Rosję i Białoruś). Absurdy procesu opisywały media od prawa do lewa: „Gazeta Polska” (piórem niżej podpisanego już kilkanaście lat temu), Niezależna.pl, DoRzeczy.pl, „WSIeci” piórem Witolda Gadowskiego, ale też media lokalne na Podlasiu i postkomunistyczny tygodnik „Nie”. Sprawą zajmowały się główne telewizje – Telewizja Polska, Polsat, TVN. Listy, podpisane przez tak różne osoby, na których widnieją obok siebie nazwiska Grzegorza Górnego, Piotra Ikonowicza, niżej podpisanego, braci Karnowskich, czy Wojciecha Borowika z SWS robią wrażenie. Podobnie jak zjednoczenie ponad podziałami w obronie zniszczonego przedsiębiorcy wrażenie robi też sposób, w jaki działało wobec niego państwo. Działania prokuratorów i sędziów, biegłych, wreszcie polityków, z których jedni z uporem godnym większej sprawy bronią sądów III RP, które człowieka zniszczyły, a drudzy szczycą się rzekomą reformą wymiaru sprawiedliwości, z której dla poprawy sytuacji ludzi takich jak Ciełuszecki nie wynikło nic.
Wrócił z emigracji, znalazł więzienie
Historię Mirosława Ciełuszeckiego w portalu DoRzeczy.pl opisywaliśmy dziesiątki razy. Przypomnijmy jedynie podstawowe fakty. W latach 80., Ciełuszecki wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Tam prowadził firmę. W roku 1990 wrócił do Polski, jak sam wspomina po przemówieniu Lecha Wałęsy w amerykańskim Kongresie. Wałęsa wezwał wtedy Polaków do powrotu do odradzającej się po latach komunistycznego zniewolenia ojczyzny. CIełuszecki wrócił, zainwestował zarobione za oceanem pieniądze w spółkę Farm Agro Planta, która zajmowała się sprowadzaniem do Polski soli potasowej. FAP szybko stała się potentatem na rynku chemicznym w Polsce, występowała w przetargach na prywatyzację Zakładów Azotowych Kędzierzyn Koźle, mocno wchodziła na rynek wschodni. Doradcą Ciełuszeckiego do kontaktów ze Wschodem był Marek Karp – twórca i wieloletni dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. Działania firmy miały strategiczne znaczenie dla państwa, interesowali się nimi przedstawiciele rządu Jerzego Buzka. W roku 2002 (za rządów SLD) w domu przedsiębiorcy pojawili się funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa. Ciełuszecki został aresztowany, w celi spędził osiem miesięcy.
Kuriozalny proces
Proces od początku był kuriozalny. Ciełuszecki został oskarżony o działanie na niekorzyść firmy, którym miało być sprzedanie prywatnych działek jego własnej firmie za zawyżoną cenę. Problem w tym, że biegły i prokurator nie wzięli pod uwagę faktu, że sprzedane działki znajdowały się na granicy z Białorusią a na nich mieścił się przeładunkowy terminal kolejowy z torów szerokich na wąskie. Biegli twierdzili, że cena powinna być taka, jak za zwykłe działki w podlaskiej głuszy. Trafność wyceny Ciełuszeckiego potwierdza cena, za jaką działki zostały sprzedane po przejęciu firmy, przez syndyka masy upadłościowej. Niezależnie od tego nie może być mowy o działaniu na niekorzyść firmy, bowiem Ciełuszecki jeszcze tego samego dnia całą kwotę ze sprzedaży wpłacił na konto spółki. Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom przedsiębiorcy, uwierzył natomiast biegłemu, któremu przelew bankowy ELIXIR kojarzył się z… płynem. W sprawie oskarżony był także Marek Karp. Ten wybitny ekspert w dziedzinie wschodniej, doradca polskich rządów i prezydentów USA został oskarżony o fikcyjne doradztwo. Nie dożył końca procesu – zmarł po tajemniczym wypadku samochodowym. Ciełuszecki został skazany w roku 2007, potem wyrok został uchylony w pierwszej instancji i skierowany do ponownego rozpatrzenia. I ponownie został skazany, w 2018 roku. Na przestrzeni lat zmieniały się rządy. 8 października ma zapaść wyrok w Sądzie Apelacyjnym w Białymstoku. O sprawie będziemy informować.
Czytaj też:
Zaszczuty przez sądy przedsiębiorca: Mój proces dłuższy niż w Rosji, na Białorusi i w MongoliiCzytaj też:
Zniszczenie życia przedsiębiorcy. Gang Olsena z prokuratury
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.