W programie #RZECZoPOLITYCE Pitera została zapytana przez Jacka Nizinkiewicza o swoją wcześniejszą wypowiedź, w której nazwała Małgorzatę Kidawę-Błońską "figurantką". Polityk przyznała, że żałuje, że nie miała okazji zobaczyć swojej partyjnej koleżanki w starciu z innymi kandydatami w debacie. – Mam wątpliwości co do zdolności mówienia bez kartki – przyznała, dodając, że "chyba żeśmy wszyscy zobaczyli, że nawet teksty czytane są czytane z dość dużymi oporami".
– W sytuacji, w której nie stanęła do debaty, mnie to bardzo niepokoi. Tłumaczenie, że tam poszli inni, bo byli lepsi... no to może pani Izabela Leszczyna powinna być kandydatem, skoro poradziła sobie w tej debacie – wskazała. Zdaniem Pitery, Jarosław Kaczyński nie przyszedł na debatę nie dlatego, że obawiał się Kidawy-Błońskiej, ale dlatego że chciał zademonstrować swój pobłażliwy stosunek do niej.
Pytana czy Kidawa-Błońska to "format prezydencki", odparła: Nie wiem. Ja nie widziałam tych wystąpień porywających tłumy. (...) Uważam, że nawoływanie do miłości i wzywanie, że "współpraca, a nie kłótnie" jest dość nieszczęśliwe, bo polityka to spór – mówiła.
Czytaj też:
Dowiedziały się, że zostaną marszałkami seniorami. Jak zareagowały?