Spóźnienie autobusu miało miejsce nieco ponad 2 lata temu. Tymon Radzik, uczeń z Warszawy, który od kwietnia 2017 r. do stycznia 2018 r. był społecznym doradcą ówczesnej minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej, miał umówione spotkanie. Chciał się na nie dostać autobusem komunikacji miejskiej. Autobus spóźnił się. Z tego powodu chłopa zmuszony był zamówić Ubera, by dotrzeć na czas. Za dojazd zapłacił ok. 22 zł.
Chłopk poprosił o zwrot kosztów podróży przewoźnika, a nie stołeczny Zarząd Transportu Miejskiego, bo ten odpowiada za organizację transportu, natomiast sama realizacja rozkładów jazdy leży po stronie przewoźnika. Podmiotów świadczących takie usługi dla ZTM jest 10. Tymon usłyszał, że pasażer powinien być przygotowany, że autobus może się spóźnić, np. przez korki. Postanowił tę sprawę przekazać do sądu, by ten zadecydował, kto ma rację – opisuje Polsat News.
Sąd zadecydował, że przewoźnik ma zwrócić 22 zł za przejazd plus koszty sądowe. Mimo, że na przełomowe orzeczenie sądu trzeba było czekać dwa lata, pojawiają się głosy, że może ono spowodować falę podobnych procesów.
Czytaj też:
15-latka trafiła do szpitala. Lekarze nie potrafią podać przyczyny jej śmierciCzytaj też:
Wypadek pod Ostrołęką. Zginął naczelnik wydziału w KGP