Jeśli coś niepokoi, a może zaskakuje to inna wypowiedź prezesa. Jarosław Kaczyński pytany o to, dlaczego nie poparł projektu Ordo Iuris odpowiedział: „Po prostu to jest sprzeczne z moim poglądem na to, co może państwo, na to, jaka jest granica, której państwo nie może przekraczać, jeśli chodzi o interwencję w życie ludzi”. Kłopot z tą wypowiedzią jest tylko taki, że godząc się na likwidację dzieci, które miały pecha począć się w wyniku czynu zabronionego, państwo godzi się na niezwykle głęboką interwencję w życie ludzi. Ludzi poczętych, którzy są najsłabszymi i najbardziej niewinnymi z nas. Oni na skutek tej interwencji tracą życie.
Ale jeszcze bardziej zaskakujący jest inny fragment wywiadu, gdzie prezes wyjaśnia, dlaczego nie poparł ustawy całkowicie zakazującej zabijania dzieci nienarodzonych. - Okazało się, że ktoś chce wykorzystać projekt zaostrzający przepisy aborcyjne, by stworzyć wielki ruch przeciw PiS, ale z tym może dalibyśmy sobie radę, ale też wielki ruch przeciwko Kościołowi. A Kościół w Polsce jest bardzo mocno związany z polskością, narodem, jest dzierżycielem jedynego aksjologicznego systemu wartości, który jest powszechnie w Polsce znany. Atak na Kościół jest też w wielkiej mierze atakiem na Polskę. Myśmy sobie nie mogli pozwolić na to, by tworzyć podstawy do takiego ataku, by powtórzyły się wydarzenia, które miały miejsce na zachodzie Europy, ale także w krajach bardziej katolickich niż Polska, jak Irlandia - powiedział Jarosław Kaczyński.
I niestety muszę powiedzieć, że kompletnie nie zgadzam się z pewną częścią diagnozy prezesa. Oczywiście Kościół jest ściśle związany z Polską, a atak na Niego jest atakiem na Polskę. Ale metodą obrony Kościoła nie jest unikanie debat trudnych czy podejmowania trudnych, niepopularnych, ale chroniących życie decyzji. Kościół w Irlandii, Holandii (a to dopiero była potęga) czy Niemczech upadł właśnie dlatego, że przestał zajmować się rzeczami ważnymi, że zrezygnował z obrony małżeństwa, rodziny, życia, wiary, a zajął się dogadywaniem z państwem i budowaniem spokoju społecznego. Taki Kościół nie jest nikomu do niczego potrzebny. A porzucenie obrony życia poczętego nie jest zdradzeniem prolajferów, ale zdradzeniem Jezusa. On ma dziś oblicze zabijanych w łonach matek dzieci. Tych z Zespołem Downa, tych z Zespołem Turnera, ale też z nieodpowiednim pochodzeniem... Jeśli ludzie Kościoła, jeśli Kościół hierarchiczny ich nie broni, jeśli nie broni rodziny, to unika swojego powołania i staje się niepotrzebny.
Pomysł, by bronić Kościoła poprzez unikanie obrony życia, to raczej metoda na jego uśmiercenie, poprowadzenie go drogą wspólnot zachodnich, niż realnej obrony. I o tym też warto debatować, bo wizja miejsca Kościoła w Polsce, jaką ma Jarosław Kaczyński, zdaje się bliska rozumieniu anglikańskiemu. Kościół ma być ważnym elementem tożsamości i obchodów państwowych, ale już niekoniecznie, by sobie nie zaszkodzić powinien on zajmować stanowisko w kwestiach, także dla Niego, fundamentalnych. Inna droga, to autostrada do samozaorania katolicyzmu w naszym kraju.