Kronika sądowej (bez)karności

Kronika sądowej (bez)karności

Dodano: 
Sala sądowa
Sala sądowa Źródło: PAP / Aleksander Koźmiński
Przyjechał zza granicy, by budować polski kapitalizm. Został oskarżony i skazany w kuriozalnym procesie. Procesie, trwającym siedemnaście lat. Teraz grupa ludzi dobrej woli o bardzo różnych poglądach – od narodowo-konserwatywnej prawicy, po socjalną lewicę – apelują o kasację wyroku w Sądzie Najwyższym i piszą listy do prezydenta RP z wnioskiem o ułaskawienie. Przeciwko nim jest aparat wymiaru niesprawiedliwości.

Przepis, będący głównym punktem oskarżenia w trakcie procesu przestał obowiązywać. Mimo to sąd nie wziął tego pod uwagę. Nie miało znaczenia, że jeden z biegłych oszukał sąd i wydał opinię, nie mając do tego uprawnień. Nikt nie poniósł odpowiedzialności za to, że w sprawie zniknęły ważne dowody – komputer z danymi firmy i programem księgowym za kilkaset tysięcy złotych. W tym wypadku prokuratorzy doniesienia o przestępstwie przerzucają z placówki do placówki, niczym gorący kartofel. Wątpliwości nie było za to w przypadku przedsiębiorcy, którego przez blisko dwie dekady oskarżali. Po trwającej 17 lat gehennie Mirosław Ciełuszecki został prawomocnie skazany na więzienie.

Temida jest ślepa. Na argumenty

Jest 22 października 2019 roku, Sąd Apelacyjny w Białymstoku. Po 17 latach procesu ma zapaść wyrok w procesie przedsiębiorcy, Mirosława Ciełuszeckiego. Na widowni zgromadzili się ludzie, którzy od lat protestują przeciwko – ich zdaniem niesprawiedliwemu – traktowaniu przez sądy przedsiębiorcy. W obronę Mirosława Ciełuszeckiego angażują się setki osób i dziesiątki organizacji o różnych poglądach politycznych i ideowych. Na sali pojawia się trzyosobowy skład sędziowski – Brandeta Hryniewicka, Halina Czaban, Andrzej Czapka. Przewodnicząca składu – Brandeta Hryniewiecka – odczytuje wyrok. Utrzymuje wyrok trzech lat więzienia z pierwszej instancji. Ku zaskoczeniu zgromadzonej na sali widowni, obrońców i oskarżonego, sąd w ogóle nie wziął pod uwagę treści apelacji, nawet się do niej nie odniósł. Wyrok jest prawomocny, a sprawy takie, jak fałszywy biegły, ewidentne błędy merytoryczne i proceduralne, nie miały dla sędziowskiej trójki znaczenia.

– Jestem zszokowany – mówi Mirosław Ciełuszecki. – I to podwójnie. Z jednej strony – samą treścią wyroku. Tym, że Sąd pozostał głuchy na argumenty i fakty. Z drugiej – tym, że sprawa musiała się toczyć aż siedemnaście lat. Przecież gdybym się poddał od razu, nie składał apelacji, już dawno byłbym po wyroku. A tak – musiałem przez siedemnaście lat czekać na orzeczenia. Straciłem w tym czasie firmę, majątek, dobre imię. Ale też nie mogłem rozpocząć żadnej działalności, miałem związane ręce – dodaje.

Siedemnastoletnia gehenna. I proces pełen osobliwości

Sprawę Mirosława Ciełuszeckiego opisywaliśmy wielokrotnie. Przedsiębiorca, który w latach 90. wrócił z emigracji w Stanach Zjednoczonych na Podlasiu zbudował firmę, która w krótkim czasie stała się potentatem i to zarówno na lokalnym, jak i na krajowym rynku. Na początku lat 2000. przedsiębiorca został oskarżony o działania własnej firmy. W procesie było wszystko – kuriozalne oskarżenie – Ciełuszecki został oskarżony o działanie na niekorzyść firmy, którym miało być sprzedanie należącej do niego firmie swoich działek. Pierwsza wątpliwość – to sam fakt działania na szkodę WŁASNEJ firmy. Ale nawet jeśli taki wątpliwy przepis istnieje, to – i tu wątpliwość druga – biznesmen nie wziął pieniędzy dla siebie, ale… zwrócił je na konto firmy. A więc o działaniu na niekorzyść firmy ciężko mówić. Wątpliwości jest więcej.

Wątpliwość trzecia – działki na granicy, a nie w głuszy

Wątpliwość trzecia – działki miały być sprzedane za zawyżoną cenę. Tak twierdził prokurator oraz powołany w sprawie biegły. Podobne zdanie miał sąd. Problem w tym, że wyżej wymienione instytucje i biegły nie wzięli pod uwagę, że rzeczona działka nie była zwyczajnym kawałkiem ziemi na Podlasiu, ale terenem leżącym na granicy państwa (z Białorusią). Znajdowała się na niej cenna infrastruktura – konkretnie terminal przeładunkowy z torów szerokich (używanych na wschodzie Europy) na wąskie (używane na pozostałej części kontynentu). Cenę płaconą przez Ciełuszeckiego potwierdził Urząd Skarbowy – naliczając podatek, a także – syndyk masy upadłościowej, który po latach ziemię sprzedał – za cenę bliższą tej, za jaką sprzedawał ją Ciełuszecki.

Wątpliwość czwarta – sędzia, który nie był sędzią

W procesie pierwszej instancji, przed sądem w Bielsku Podlaskim orzekał asesor, a więc prawnik, nie będący jeszcze sędzią. Orzekanie tak młodych prawników w tak skomplikowanych sprawach budziło wątpliwości organizacji broniących praw człowieka. Asesor (po latach awansował na sędziego) Hubert Półkośnik wydał w pierwszej instancji wyrok skazujący. Sąd drugiej instancji w 2007 roku skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. I tam pojawiły się kolejne wątpliwości.

Wątpliwość piąta – fatalni biegli

Postępowanie trafiło do Sądu Okręgowego w Białymstoku. Podczas jednej z rozpraw wyszła kolejna wątpliwość – fatalna praca biegłych. Podczas jednej z rozpraw okazało się, że Janusz M., jeden z biegłych nie ma uprawnień do bycia biegłym, bo został ich dyscyplinarnie pozbawiony przez sąd w Olsztynie. Inny biegły (jeszcze w pierwszej instancji) przelew bankowy ELIXIR kojarzył z płynem. Zaś po odwołaniu fałszywego biegłego powołani zostali kolejni. Jeden z nich jak się okazało nie był ekspertem w dziedzinie gospodarczej, ale w branży rozrywkowej – był specjalistą od lunaparków i karuzel. W dodatku był karany – za spowodowanie do wypadku z udziałem dzieci na karuzeli, którą do użytkowania dopuścił. Z kolei biegła Alina Bielak w procesie z rozbrajającą szczerością przyznała, że gdyby oceniała wartość sprzedanej przez Ciełuszeckiego działki na potrzeby rynkowe, jej wycena byłaby bliższa tej, wskazanej przez Ciełuszeckiego. Ale na potrzeby procesu musi być inna.

Wątpliwość szósta – nieważne przepisy, znikające dowody, prokuratura umywa ręce

Podczas procesu zaginął komputer z dokumentacją firmy Ciełuszeckiego oraz z programem księgowym wartym kilkaset tysięcy złotych. Zmieniły się też przepisy. Według nowego prawa nie ma mowy o działaniu na niekorzyść firmy w sytuacji, gdy pokrzywdzona firma nie wnosi oskarżenia. W sytuacji, gdy przepis zmienia się w trakcie procesu sądy zazwyczaj powinny orzekać wg przepisu korzystniejszego dla osoby oskarżonej. W tym wypadku sąd nie wziął zmiany w ogóle pod uwagę. Prokuratura nie uznała za stosowne zająć się sprawą przestępstw – oszustwa ze strony biegłego Janusza M., który okazał się fałszywym biegłym, a także nie dostrzegła przestępstwa w zgubieniu (zniszczeniu, wykradzeniu?) dokumentów. Śledczy uznali, że sprawa się przedawniła. Przedawnienia nie było w sprawie Ciełuszeckiego.

Wątpliwość siódma – przewlekłość większa, niż u Putina

Ogromne kontrowersje budzi też czas trwania całego procesu. Jak już pisaliśmy, sprawa toczy się od 2002 roku. W tym czasie Ciełuszecki mógłby spokojnie odsiedzieć wyrok i dawno już cieszyć się wolnością. Tak stracił własną, świetnie funkcjonującą firmę. Własnej działalności nie otworzył – bo cały czas ciążył na nim proces. Jak wynika z danych Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, tak długich postępowań w Europie nie ma. I nie chodzi jedynie o Unię Europejską, ale też o kraje wschodnie – Białoruś, Ukrainę, Rosję. Przewlekłość postępowania jest powodem, dla którego już teraz Mirosław Ciełuszecki mógłby skarżyć państwo polskie w Trybunale w Strassburgu. W kwestiach pozostałych musi poczekać na wyczerpanie pełnej drogi w kraju. A tu są jeszcze dwa kroki.

Sąd Najwyższy, Prezydent, Trybunał Praw Człowieka

Mirosław Ciełuszecki został skazany. Najpierw, w 2018 roku przez sędzię Izabelę Komarzewską. W październiku br. Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok. Jest on więc prawomocny. W tym momencie Mirosław Ciełuszecki może jedynie liczyć albo na kasację w Sądzie Najwyższym, albo na ułaskawienie przez prezydenta RP, Andrzeja Dudę. List do głowy państwa podpisały Setki osób. Sam Ciełuszecki złożył też pismo z prośbą o odroczenie wyroku. Sąd Najwyższy pismo Ciełuszeckiego skierował do Sądu Okręgowego w Białymstoku. Tego samego, który wydał wyrok skazujący. Po wyczerpaniu wszystkich środków Ciełuszecki może jeszcze próbować dochodzić swoich roszczeń w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strassburgu.

Nie straszny im Ziobro, ani dobra zmiana

Jak już pisaliśmy, w procesie Ciełuszeckiego obok sądów kluczową rolę odgrywała prokuratura. Prokuratorzy, którzy oskarżali przedsiębiorcę awansowali. Jeden z nich – Andrzej Bura (brat Marka) – został rzecznikiem prokuratury okręgowej w Białymstoku (wcześniej pracował w prokuraturze rejonowej). Marek Bura (brat Andrzeja) – został szefem prokuratury rejonowej Warszawa Praga. Obaj awansowali już za rządów dobrej zmiany i ministra Zbigniewa Ziobry, który zapowiadał gruntowne zreformowanie wymiaru sprawiedliwości.

Sędziowie – Izabela Komarzewska, Brandeta Hryniewicka, Halina Czaban, Andrzej Czapka, Hubert Półkośnik wciąż orzekają w sądach (Półkośnik, orzekający w pierwszej instancji jako asesor dawno już został sędzią).

Ciełuszecki najpewniej trafi do więzienia. Ludzie, którzy ze strony prokuratury i sądów mieli związek z procesem przynajmniej na razie unikną kary. Podobnie jak fałszywy biegły i odpowiedzialni za znikające dowody. Ciełuszecki złożył do Prokuratury Krajowej doniesienie o możliwym przestępstwie kradzieży komputera z dokumentacją. Prokuratura Krajowa sprawę przekazała do prokuratury w Suwałkach, ta z kolei przekazała do prokuratury w Sejnach. Na razie nie zanosi się jednak, by ktokolwiek poniósł odpowiedzialność za kuriozalne oskarżenie, fatalne ekspertyzy biegłych, gubione dowody. Ucierpieli przedsiębiorca, jego firma i ludzie, którzy przez bezwzględność polskiego państwa znaleźli się na bruku.

Czytaj też:
Zniszczenie życia przedsiębiorcy. Gang Olsena z prokuratury
Czytaj też:
Sprawa podlaskiego przedsiębiorcy. W tle rosyjski biznes i śmierć eksperta

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także