Problemy mają niemal wszystkie instytucje podlegające wojewódzkiemu samorządowi. Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze” musi zwalniać pracowników, odwoływać koncerty i wyjazdy zagraniczne. Opóźnia się remont Biblioteki Publicznej na Koszykowej w Warszawie. Opera Kameralna straciła ponad jedną czwartą budżetu, musiała dokonać zwolnień grupowych i znacznie okroić swoją największą cykliczną imprezę – Letni Festiwal Mozartowski. Kryzys widać jednak nie tylko w kulturze. Mazowsze już w zeszłym roku zmniejszyło wydatki na budowę Orlików i remonty zabytków oraz obcięło dofinansowanie dla straży pożarnej. W tym roku o 10 proc. mniej pieniędzy dostaną teatry, muzea i urzędy, szykują się również cięcia wydatków na remonty dróg.
Cięcia nie są jednak w stanie uratować budżetu województwa. Już w połowie roku brakowało w nim 300 mln zł. Nawet po wdrożeniu radykalnego programu oszczędnościowego pod koniec roku w kasie wciąż będzie o 220 mln zł za mało. Marszałek Struzik już zapowiedział, że województwo zamierza nie płacić janosikowego za cztery ostatnie miesiące w roku. – Rozmowy z Ministerstwem Finansów wciąż trwają, to są trudne negocjacje, bo budżet państwa też jest w złej kondycji
– mówi „Do Rzeczy” Joanna Czechowicz z urzędu marszałkowskiego województwa mazowieckiego. – Jeśli ministerstwo nakaże nam odprowadzić janosikowe, to będziemy ubiegać się o pożyczkę od Skarbu Państwa – wyjaśnia Czechowicz.
Byłaby to kolejna pożyczka województwa, które już dziś na obsługę długów wydaje niemal 100 mln zł rocznie. Ta kwota mogłaby być jeszcze większa, bo województwo nie ujmuje w swoim budżecie idących w setki milionów złotych długów szpitali czy Kolei Mazowieckich.
Przeszacowali
Skąd się biorą kłopoty Mazowsza? Województwo przeszacowało wpływy z podatków od firm, które stanowią ogromną część jego dochodów. Do lipca zamiast planowanych 800 mln wpływów z CIT do budżetu wpłynęło zaledwie 500 mln zł. Jednocześnie samorząd musi co miesiąc płacić 55 mln zł janosikowego. Podatek oblicza się bowiem na podstawie dochodów sprzed dwóch lat, czyli z okresu, w którym województwo radziło sobie jeszcze całkiem dobrze. W efekcie z niespełna trzymiliardowego budżetu na 2013 r. na janosikowe przeznaczone było ponad 660 mln.
Marszałek Struzik narzeka w mediach, że co druga złotówka wypracowana przez mazowieckiego podatnika musi być oddawana biedniejszym województwom, i apeluje, by zmienić ustawę o podatku solidarnościowym. Opozycja z PiS i SLD odpowiada zarzutami o nieporadność. – Województwem rządzi ta sama koalicja co krajem – mówi „Do Rzeczy” Witold Kołodziejski, radny sejmiku wojewódzkiego z ramienia PiS. – O zmianie ustawy o janosikowym mówi się od lat, problem w tym, że marszałek Struzik i mazowiecka Platforma nie potrafią przekonać do niej kolegów z parlamentu. Tymczasem posłowie koalicji mają gotowe rozwiązania, które należałoby tylko przegłosować. W Sejmie już od dwóch lat leży obywatelski projekt ustawy zmieniającej
zasady płacenia podatku tak, by nie doprowadzać samorządów do bankructwa.
[…]
Praca w rodzinie
Janosikowe to jednak tylko część problemu Mazowsza. Województwo w czasie trwających już 12 lat rządów marszałka Struzika wydaje coraz więcej na administrację.
Od wielu lat urząd marszałkowski nie jest w stanie wybudować sobie siedziby, przez co średnio 30 mln zł rocznie idzie na wynajem powierzchni biurowych dla pracowników. Regularnie rośnie również liczba urzędników. W ciągu ostatnich 10 lat zatrudnienie w administracji wzrosło czterokrotnie, a na same nagrody urzędników Mazowsze przeznaczyło w ostatnich latach 80 mln zł.
Urząd marszałkowski twierdzi, że samorząd musi zatrudniać coraz więcej ludzi, bo przejmuje kolejne zadania od administracji rządowej związane z turystyką, rolnictwem czy gospodarką odpadami. Nie tłumaczy to jednak aż tak dużej liczby nowych etatów. Łatwo jednak znaleźć inny klucz do rozwiązania zagadki wzrostu zatrudnienia. W zarządach i radach nadzorczych mazowieckich spółek zasiada ogromna liczba działaczy PO i PSL oraz członków ich rodzin. Najlepszym przykładem jest Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych
(MJWPU).
W lipcu zeszłego roku „Gazeta Wyborcza” opublikowała listę 47 nazwisk zatrudnionych w MJWPU działaczy PO, ich żon i córek. Po roku od publikacji w owej jednostce wciąż pracują niemal wszyscy wymienieni na liście. Co więcej, wśród urzędników można znaleźć kolejnych mazowieckich działaczy PO. Dyrektor MJWPU i członek PO Mariusz Frankowski zasiada równocześnie w radzie nadzorczej Warszawskiej Kolei Dojazdowej.
MJWPU nie jest wyjątkiem. Lista działaczy PO i PSL oraz ludzi związanych z tymi partiami, którzy pracują w mazowieckich instytucjach, wydaje się nie mieć końca. Można ich znaleźć na najwyższych stanowiskach w Agencji Rozwoju Mazowsza, Mazowieckim Regionalnym Funduszu Pożyczkowym, Mazowieckim Samorządowym Centrum Kształcenia Nauczycieli, Mazowieckim Zarządzie Nieruchomości, Mazowieckim Zarządzie Dróg Publicznych, Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej, Mazowieckiej Regionalnej Organizacji Turystycznej czy należącej do samorządu Instytucji Filmowej Max-Film. Nawet Instytutem Papieża Jana Pawła II, który jest samorządową instytucją kultury, kieruje ks. Zdzisław Struzik, brat marszałka.