Piosenkarka Margaret np. w wywiadzie dla „Playboya” opowiedziała o swoich wątpliwościach dotyczących wiary i zapowiedziała apostazję. Powód? Ma traumę z dzieciństwa, bo musiała spowiadać się co tydzień z masturbacji. – Mam takie wspomnienie z okresu nastoletniego, gdy jeszcze regularnie byłam przymuszana do chodzenia do kościoła i co tydzień spowiadałam się z masturbacji. LOL. Of course I did. Z perspektywy czasu przeraża mnie, jak bardzo poznawanie własnego ciała było i jest stygmatyzowane – wyznała. A chwilę później opublikowała wiersz w ramach krzewienia edukacji seksualnej, w którym pisała, że „woli seks przy zapalonym świetle” i „wstyd to narzędzie kontroli, której nie chcę” oraz, że „system się broni, kiedy poruszam te kwestie”. Stwierdziliśmy wtedy, że z dwojga złego wolimy już, jak Margaret śpiewa, niż pisze wiersze, ale parę dni temu piosenkarka oznajmiła, że robi sobie przerwę od show-biznesu, bo musi odpocząć. Coś czujemy, że to jej milczenie polubimy chyba najbardziej!
Czytaj też:
Nic się nie wydarzy?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.