Anna Kalczyńska i Andrzej Sołtysik opowiadali widzom o tym, że jeden z koreańskich piosenkarzy, znany jako Jungkook, został uznany za najprzystojniejszego mężczyznę świata.
– Jeżeli spodziewają się państwo na czele stawki na przykład Brada Pitta czy George’a Clooneya, to może państwa czekać spora niespodzianka – mówiła Kalczyńska. – Twarz, powiedziałabym... niespecjalnie bardzo męska, prawda? [...] włosy zakładam, że farbowane – stwierdziła, wywołując salwę śmiechu u Sołtysika. prowadzących rozbawiły też kolczyki, które nosi piosenkarz. Dodatkiem był jeszcze materiał filmowy, w którym reporter Adam Feder chodził po ulicach ze zdjęciem piosenkarza i pytał przechodniów, co sądzą o jego atrakcyjności. wypowiedzi nie były zbyt pochlebne.
Po emisji programu w sieci nastąpił gigantyczny odzew fanów Jungkooka. Wkrótce afera nabrała zasięgu międzynarodowego. Fani k-popu zarzucili TVN promowanie rasizmu i ksenofobii, a prowadzącym brak profesjonalizmu. Sprawa zaczęła wymykać się spod kontroli, wobec czego stacja postanowiła przeprosić za zaistniałą sytuację i za karę zwolnić reportera. „wydźwięk programu był całkowicie niezgodny z naszymi wartościami” – Oświadczył TVN. Co nie zamyka sprawy, bo fani k-popu są nadal wściekli i ślą protesty do stacji. Nic, tylko kupić popcorn i czekać na ciąg dalszy. Kto by pomyślał, że k-pop, z którego istnienia nie zdawaliśmy sobie do tej pory sprawy, może wnieść tyle radości do naszego życia!
Coś tu komuś nie koreluje
Dużym echem odbił się skandaliczny wywiad Romana Praszyńskiego dla portalu Viva.pl z młodą aktorką Anną Marią Sieklucką, która zagrała główną rolę w ekranizacji książki „365 dni” Blanki Lipińskiej. książka to polski odpowiednik erotycznej powieści „50 twarzy Greya”. Pytania, które zadawał „dziennikarz” aktorce, były seksistowskie i obrzydliwe. „Czy lubi pani seks?”, „pani ma doświadczenie seksualne?”, „założyła pani na casting koronkową bieliznę?”, „piła pani wieczorami, żeby zapomnieć?” – to tylko niektóre z pytań zadawanych aktorce.
Po tym, jak wywiad zaczęły krytykować kolejne gwiazdy i celebrytki z Karoliną Korwin-Piotrowską na czele, portal usunął go ze strony, a autor zamieścił coś na kształt przeprosin. „Wszystkich, którzy poczuli się urażeni moimi pytaniami i wywiadem, bardzo przepraszam, bo w żaden sposób nie było to moim zamiarem. [...] konwencja wywiadu, jaką przyjąłem, nie sprawdziła się, ale miałem być może mylne wrażenie, że koreluje z tematyką filmu i książki” – tłumaczy się autor wywiadu.
My mamy wrażenie, wcale nie mylne, że panu autorowi wywiadu coś z czymś nie koreluje w mózgu. Innego wyjaśnienia nie znajdujemy
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.