„Nagle mikrorelacja z udziału w imprezie gwiazd wywołała dyskusję o tym, co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi” – zaznaczyła, zmieniając wersję zdarzeń, bo poprzednio twierdziła, że była na imprezie prywatnie, a teraz, że jako dziennikarka. Zdjęcie z Adele na wszelki wypadek jednak usunęła, po czym kontynuowała wywód na temat trudów dziennikarskiej profesji. „Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów »insiderskich«. I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska. Więc na pewno nie będę się przejmować zakazem wstępu na jakieś imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach” – skwitowała Rusin. Tylko Pulitzer może wynagrodzić Kindze to poświęcenie. W ostateczności chociaż jakiś marny Grand Press. Koniecznie w kategorii dziennikarstwo śledcze.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.