Paweł Lisicki ocenił, że w dzisiejszej debacie prezydenckiej "każdy osiągnął to, czego chciał". – Nie było tutaj wielkich fajerwerków. Spodziewałem się, że któryś z "dalszych" kandydatów będzie robić happeningi, ale debata była zaskakująco merytoryczna. Szymon Hołownia prezentował się jako najgroźniejszy rywal Andrzeja Dudy. Prezydent wskazał za to na swoje największe zagrożenie Władysława Kosiniaka-Kamysza – wskazywał.
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" przyznał, że miał też wrażenie schizofrenii. – Jeśli patrzy się na głosy osób związanych z opozycją, to można mieć wrażenie, że żyjemy na pograniczu stanu wyjątkowego, że jesteśmy u progu dyktatury, po czym dochodzi do debaty, występuje w niej 10 kandydatów, ma charakter merytoryczny, a kilku z nich wzywa do głosowania. Nawet przedstawicielka PO też nie wzywa do bojkotu. To dziwna schizofrenia. Z jednej strony wojenna retoryka, a z drugiej strony odsuwa się to na bok – punktował.
Lisicki odniósł się też do porozumienia, jakie zawarło PiS z partią Jarosława Gowina ws. wyborów prezydenckich. – Od dłuższego czasu nie wierzyłem w wybory 10 maja. Stopień zaangażowania walki z epidemią sprawiał, że trudno sobie było wyobrazić przeprowadzenie tych wyborów. Cieszę się bardzo, że doszło do jakiegoś porozumienia. Sytuacja, w której listonosze mieliby wrzucać pakiety wyborcze bez kontroli nad tym, kto je odbierze, to nie było rozwiązanie zdrowe. Jeśli nad tym się uda zapanować, to moim zdaniem podstawowy zarzut zostanie rozwiązany. Opozycja liczy na to, że jeśli wybory zostaną odsunięte, to będzie to oznaczać kryzys dla PiS. Moim zdaniem to kompletnie błędne założenie. Po pierwsze sondaże pokazują stabilne poparcie dla większości rządowej. Po drugie musiałaby się pojawić alternatywa. Opozycja jest zbyt słaba, by zaproponować inną drogę – ocenił.
Czytaj też:
"Król jest jeden", "nuda". Fala komentarzy po debacie prezydenckiejCzytaj też:
Duda: Unia i instytucje europejskie zaspały w sprawie epidemii koronawirusa