Według "DGP" do wczoraj do godz. 15 zamiar głosowania korespondencyjnego w kraju zadeklarowało mniej niż 39 tys. osób. Dziennik podkreśla, że to zaledwie ok. promil wszystkich uprawnionych do głosowania (ponad 30,2 mln ludzi).
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda za granicą. Wczoraj MSZ miało informacje, że zamiar głosowania zgłosiło 305 tys. Polaków przebywających poza krajem, z czego większość chce oddać głos korespondencyjnie.
– Wszystko wskazuje, że idziemy na rekord zgłoszeń. To pokazuje, że nie ma mowy o jakichś problemach z głosowaniem za granicą – uważa Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych.
"DGP" odnotowuje, że w ostatnich wyborach parlamentarnych za granicą zagłosowało 314 tys. osób, a w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2015 r. było to już tylko 160 tys. Według gazety rekordowe zainteresowanie głosowaniem za granicą może się przełożyć na wyniki tegorocznych wyborów.
"Jeśli liczba oddanych głosów w II turze na obu kontrkandydatów będzie bardzo zbliżona, to może się okazać, że to właśnie głosy Polaków za granicą rozstrzygną losy wyborczego pojedynku" – czytamy.
Czytaj też:
Wybory prezydenckie. Kaczyński ma tajny plan