Lekarz ostrzega przed II falą koronawirusa. "Obawiam się, że mogą nie przetrwać"

Lekarz ostrzega przed II falą koronawirusa. "Obawiam się, że mogą nie przetrwać"

Dodano: 
Sala operacyjna
Sala operacyjna Źródło: Materiały prasowe
Epidemia uwypukliła wszystkie niedostatki szpitali - przede wszystkim przestarzałą infrastrukturę, która bardzo często uniemożliwia dostosowanie się do współczesnych zasad bezpieczeństwa sanitarnego. Po drugie, w trakcie pierwszej fali ogromne finansowanie otrzymały szpitale jednoimienne, a szpitale realizujące procedury ratujące życie, jak np. szpitale onkologiczne, zostały całkowicie pominięte. Nie przewidziano dodatkowych środków na koszty związane z utrzymaniem ostrego reżimu sanitarnego. Centra onkologii odnotowały ogromne straty finansowe. Obawiam się, że drugiej fali mogą nie przetrwać - mówi portalowi DoRzeczy.pl prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego prof. Adam Maciejczyk.

Ostatnio można wysnuć wniosek, że wskutek epidemii koronawirusa pacjenci onkologiczni boją się podjąć terapii. To prawda?

Na szczęście zauważamy powrót do stanu sprzed pandemii. Przyjmujemy nowych pacjentów, dotychczasowi kontynuują terapie, co mnie osobiście bardzo cieszy, ponieważ w trakcie pierwszej fali wiele razy apelowałem w mediach, aby pacjenci nie przerywali terapii z powodu koronawirusa. Powrót do normalności wiąże się niestety również z „rozluźnieniem” zasad bezpieczeństwa, przed czym bardzo przestrzegam pacjentów onkologicznych. Nadal potrzebne jest uświadamianie, że powinniśmy być ostrożni i stosować środki ochrony osobistej. Nie możemy zapominać, że wirus nadal jest obecny i dla niektórych osób może stanowić zagrożenie życia i zdrowia.

Wyobraża Pan sobie sytuację, że nadchodzi II fala wirusa, która niesie ze sobą jeszcze boleśniejsze skutki niż ta pierwsza? Da się przewidzieć już teraz, jaki wpływ będzie miała na osoby ze schorzeniami onkologicznymi?

Druga fala zachorowań na koronawirusa może być bardzo niebezpieczna dla systemu opieki zdrowotnej, a tym samym dla pacjentów.

Dlaczego?

Po pierwsze, epidemia uwypukliła wszystkie niedostatki szpitali - przede wszystkim przestarzałą infrastrukturę, która bardzo często uniemożliwia dostosowanie się do współczesnych zasad bezpieczeństwa sanitarnego. Po drugie, w trakcie pierwszej fali ogromne finansowanie otrzymały szpitale jednoimienne, a szpitale realizujące procedury ratujące życie, jak np. szpitale onkologiczne, zostały całkowicie pominięte. Nie przewidziano dodatkowych środków na koszty związane z utrzymaniem ostrego reżimu sanitarnego. Centra onkologii odnotowały ogromne straty finansowe. Obawiam się, że drugiej fali mogą nie przetrwać. Niestety ucierpią na tym pacjenci, którym zostanie ograniczony dostęp do specjalistycznej opieki onkologicznej.

W rozmowach o onkologii przewija się temat innowacyjności w leczenia raka. Potrzebujemy nowych rozwiązań, aby lepiej radzić sobie z osobami, które borykają się z rakiem? Jak wygląda kwestia profilaktyki, o której wiele lat mówiło się, że nie istnieje?

Dostęp do profilaktyki i terapii onkologicznych jest coraz lepszy. W mojej opinii równie duży wpływ na wynik leczenia ma skoordynowanie opieki onkologicznej, ponieważ bardzo często wyleczenie pacjenta nie zależy od dostępu do terapii, lecz od jego miejsca zamieszkania czy współpracy poszczególnych poziomów systemu opieki zdrowotnej (lekarzy rodzinnych, specjalistów i onkologów). Zbyt często kod zamieszkania ma większe znaczenie niż kod genetyczny. A tak być nie powinno. Skoordynowanie opieki onkologicznej wokół potrzeb pacjenta bezpośrednio wpływa na przebieg diagnostyki i terapii, przyspiesza postawienie diagnozy, pozwala szybciej wdrożyć odpowiednie leczenie. Narzędzia pozwalające skoordynowanie opieki wprowadzono w pilotażu sieci onkologicznej, który działa obecnie tylko w trzech województwach. Należy rozszerzyć te rozwiązanie na pozostałe województwa, aby wszyscy pacjenci mieli szanse na lepszą opiekę.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także