Wyrzucenie z rządu Jarosława Gowina oraz Zbigniewa Ziobro może oznaczać, że w niektórych samorządach zostanie zerwana koalicja.
Po wyborach samorządowych w 2018 r. Zjednoczona Prawica sprawuje rządy w sześciu sejmikach. Marszałkami zostali co prawda działacze PiS, ale część innych stanowisk przypadła koalicjantom.
"Utrata większości nie oznacza jednak, że opozycja może natychmiast przejąć władzę w regionach. Trzeba pamiętać, że do odwołania marszałka potrzeba co najmniej 3/5 głosów ustawowego składu sejmiku w głosowaniu tajnym. Praktycznie w żadnym przypadku opozycja nie dysponuje taką siłą" – podkreśla Onet.pl, który opisuje sprawę.
Do poważnych zmian mogłoby dojść w Świętokrzyskim, gdzie w sejmiku ZP ma 16 z 30 radnych. Utrata choćby jednego głosu oznacza koniec większości.
Sprawa jest skomplikowana również w łódzkim, gdzie na 33 radnych ZP ma 17 mandatów, z czego 3 przypadły politykom z partii koalicyjnych. Rozpad ZP oznaczałby zatem utratę większości.
Poważnie wygląda również sytuacja na Podkarpaciu, gdzie marszałek Ortyl chce pozbyć się dwóch członków zarządu województwa, którzy są związani z SP i Porozumieniem.
"Jeśli pan marszałek Władysław Ortyl odwoła naszego przedstawiciela z zarządu województwa podkarpackiego to wyjdziemy w ramach solidarności z nim z koalicji z PiS we wszystkich województwach, czyli w sześciu" – przekazał w rozmowie z "Wyborczą" Stanisław Derehajło, wicemarszałek województwa podlaskiego.
Czytaj też:
Opozycja Totalnej KompromitacjiCzytaj też:
To koniec koalicji z Solidarną Polską? Politycy PiS przygotowali "listę pretensji" do Ziobry