Wskazywali, że wywalczone miliardy euro szybko mogą się okazać gruszkami na wierzbie, zależnymi od widzimisię możnych z Brukseli, Berlina i Paryża, którzy podczas szczytu sprawili sobie poręczną pałkę, uzależniając ich wypłatę od „przestrzegania praworządności” – rzecz jasna takiej, jaką oni ją widzą. Kto więc się mylił, a kto miał rację, gdy zarzucano wówczas szefowi rządu, że powinien był skorzystać z groźby weta, a on twierdził, że dużo skuteczniejszą bronią są „zdolności negocjacyjne, budowania koalicji i przekonywania”, a użycie weta porównał do „strzelenia sobie w łeb”?
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
