– Po pierwsze, chcemy uniknąć tłoku na stokach w miejscowościach, które są uważane za miejsce wypoczynku zimowego. Chodzi nam o to, żeby to było zdecydowanie miejsce wypoczynku zimowego, a nie miejsce powodujące wzrost zakażeń i wzrost zgonów w konsekwencji. To nie mają być miejsca pogrzebowe. W związku z tym wszystkie nasze pomysły pt. jedziemy służbowo do hotelu i udajemy że narty są do nas przyklejone zupełnie przypadkiem, a w barze siedzimy, bo się chłodzimy, po prostu to jest zgroza, więc tutaj zwrócone uwagi ludziom, że jednak może tego nie róbmy – podkreślał doradca premiera.
Jak dodawał, zdaje sobie sprawę z tego, że wiele osób próbuje obchodzić obostrzenia.
– Obserwacja naszych drogich sąsiadów, nie tylko obserwacja sąsiadów, ale obserwacja tego, co się dzieje w Polsce, to zdecydowanie powoduje niepokój i lekkie jeżenie się włosów na głowie – ocenił. – Przede wszystkim chodzi o to, że zaczynamy próbować obchodzić skądinąd rozsądne zalecenia, bo nie lubię słowa obostrzenia, bo to raczej powoduje u nas chęć ominięcia, bo jak kogoś się zmusza do czegoś, to w narodzie istnieje porządna tendencja do przeciwstania się – dodawał.
Podkreślił, że wszystkie zalecenia mają na celu zmniejszenie ryzyka zakażeń.
– W tej chwili nadal mamy bardzo duży poziom zakażeń. Lato, wiosna, martwiliśmy się jak mieliśmy 500 osób nowozdiagnozowanych i kilkanaście, kilkadziesiąt zgonów. W tej chwili mamy 500 zgonów dziennie i 12 tysięcy nowozdiagnozowanych zakażeń i zupełnie się tym nie przejmujemy. W momencie, kiedy sobie poluzujemy i zaczniemy zachowywać się tak, jak normalnie, to istnieje bardzo duża szansa, żebyśmy sobie zdublowali natychmiast te liczby – zaznaczał prof. Horban.
Czytaj też:
Niemcy ruszają ze szczepieniami zaraz po świętach. Tak może być też w PolsceCzytaj też:
Spór o amantadynę. Ekspert upomina wiceministra: Skandaliczna wypowiedźCzytaj też:
Müller: Kilkaset tysięcy szczepień na Covid-19 w tygodniu