"W ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin doszło do niespotykanej w historii mediów społecznościowych cenzury. Facebook, Twitter, Instagram zbanowały konta Donalda Trumpa. Serwisy powołują się na wydarzenia z ostatnich dni i oskarżają Donalda Trumpa o podżeganie do szturmowania budynku Kapitolu przez jego niektórych zwolenników" – rozpoczyna swój wpise wiceminister sprawiedliwości.
Polityk wskazuje, że takie działania to tylko kolejny element strategii korporacji: "Oprócz Donalda Trumpa zbanowano szereg użytkowników go wspierających, a zyskujący ostatnio popularność serwis Parler, którego dewizą miało być brak cenzurowania treści, został zawieszony w sklepie Google, niedługo zapewne to samo go spotka w przypadku sklepu Apple. Twitter ocenzurował nawet wpis TVP Info, w którym informuje się o apelu Donalda Trumpa do swoich zwolenników, by wrócili do domu po wiecu w Waszyngtonie (co jest nienawistnego w takim komunikacie?). Polska opozycja, która nie ma pomysłu na rządzenie zaciera tylko ręce, by taka cenzura utorowała jej drogę do władzy".
"Wolność słowa to podstawowa wolność, która stanowi o możliwości funkcjonowania zdrowej demokracji. Kiedy jest ograniczana przez podmioty prywatne należy zadać sobie pytanie jaki będzie tego skutek oraz czy w ogóle powinny one móc ingerować w ramach swoich serwisów w debatę publiczną? Lewica nagle stała się przeciwnikiem regulowania przez państwa funkcjonowania wielkich korporacji, a liberałowie nie widzą niczego zdrożnego w ograniczaniu wolności słowa. Dlaczego? Celem tych zabiegów jest ograniczenie zasięgu komunikatów o charakterze konserwatywnym. Od lat wielkie korporacje promują lewicową agendę polityczną, teraz stały się aktywnym jej promotorem na niwie czysto wyborczej" – podkreśla Sebastian Kaleta.
Zachęcamy do lektury całego wpisu.
facebookCzytaj też:
Kebab u StalinaCzytaj też:
Poseł PiS: Projekt ws. mandatów jest dobry. Będę go bronił