Trybunał Konstytucyjny opublikował w środę uzasadnienie wyroku z października 2020 r. ws. przepisów o dopuszczalności aborcji. Publikacja uzasadnienia ponownie wywołała wiele emocji, a organizacje lewicowe zorganizowały protesty w – według aktywistów – kilkudziesięciu miastach w całym kraju. Na ulicach Warszawy pojawiły się liderki Strajku Kobiet, m. in. Marta Lempart.
Protest przeciwko decyzji TK rozpoczął się pod siedzibą Trybunału Konstytucyjnego. Na manifestacji pojawili się dziennikarze prawicowych Mediów Narodowych, którzy rozmawiali z uczestnikami demonstracji. W pewnym momencie dziennikarzy zauważyli organizatorzy protestu.
Liderka protestu Marta Lempart zaapelowała do demonstrujących, aby nie atakowali dziennikarzy, ale ich ignorowali. Jak informuje Tomasz Kalinowski z Mediów Narodowych, dziennikarze zostali jednak zaatakowani. "Transmisja Mediów Narodowych nie padła z powodów technicznych. Pobito naszego operatora i ukradziono nam sprzęt" – napisał Kalinowski w środę wieczorem na Twitterze. Później Kalinowski poinformował, że dziennikarka Agnieszka Jarczyk, napadnięta na Strajku Kobiet, ma uszkodzony słuch. "Jeszcze dziś przejdzie badania lekarskie. W tym momencie wraz z operatorem są na komendzie i zgłaszają sprawę napaści i kradzieży sprzętu" – relacjonował. Na Twitterze pokazano też moment ataku na ekipę Mediów Narodowych.
W czwartek sprawę skomentowała sama Jarczyk. "W sprawie ataku na mnie i Stefana, operatora kamery – nie zostawimy tego tak. Pani Marta Lempart podjudzała ludzi przeciwko nam, a my wykonywaliśmy po prostu swoją dziennikarską robotę. Napaść zgłoszona na policję. Wkrótce kolejne kroki" – zapowiada dziennikarka.
Czytaj też:
Ks. Janusz Chyła: Dziecko jest wtórną ofiarą aborcjiCzytaj też:
"Likwidacja przesłanki eugenicznej uratuje tysiące ludzkich istnień"