Śmierć Polaka w Wielkiej Brytanii. Siostra mężczyzny prosi o pomoc

Śmierć Polaka w Wielkiej Brytanii. Siostra mężczyzny prosi o pomoc

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Obraz Parentingupstream z Pixabay

26 stycznia media obiegła tragiczna informacja o śmierci Polaka, który przebywał w szpitalu w brytyjskim Plymouth. Mężczyzna został kilka dni wcześniej odłączony od aparatury podającej wodę i jedzenie. Strona polska podjęła działania mające na celu sprowadzenie pana Sławka do kraju. Opiekę nad nim chciała się podjąć klinika "Budzik". Niestety, do transportu nie doszło, a Polak zmarł.

O sprawie w mediach społecznościowych pisała siostra zmarłego mężczyzny, relacjonując m.in. kontakty z personelem szpitala w Plymouth.

Dzisiaj pani Agata znowu zabrała głos i poprosiła o pomoc. "W czwartek będzie sekcja zwłok mojego brata. Wielka Brytania zgodziła się na polskiego reprezentanta. Jednak Polska nie wyśle patologa, bo nie ma kto pojechać" – napisała kobieta.

twitter

"3 tygodnie to za mało by przygotować patologa. Czy ktoś pomoże?" – apeluje pani Agata, oznaczając w poście na Twitterze m.in. premiera Mateusza Morawieckiego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.

Sprawa Polaka

Sprawa RS (media nie podają danych mężczyzny, ze względu na dobro rodziny), Polaka odłączonego od aparatury podającej pokarm i wodę w brytyjskim szpitalu, poruszyła opinię publiczną w Polsce. Od kilku tygodni media relacjonowały sytuację w szpitalu w Plymouth, gdzie znajdował się mężczyzna.

W listopadzie ubiegłego roku u RS wystąpiło zatrzymanie akcji serca na co najmniej 45 minut w wyniku czego doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. Władze szpitala wystąpiły do sądu o zgodę na odłączenie mężczyzny od aparatury podtrzymującej życie. Zgodę na to wyraziły żona i dzieci męża. Sprzeciwiały się temu matka, dwie siostry oraz siostrzenica RS.

Zgodnie z decyzją sądu, Polak był poddawany procedurze zagładzania stosowanej w Zjednoczonym Królestwie wobec pacjentów w stanie wegetatywnym lub w śpiączce spowodowanej obumarciem rdzenia mózgowego. W jej wyniku zmarł.

Polak reagował na bliskich, łapał kontakt wzrokowy, reagował adekwatnie, a także, co ważne, samodzielnie oddychał. Odmowa podawania pożywienia nie była zatem terapią uporczywą, ale zwykłym zabiegiem podtrzymującym życie – argumentowali bliscy RS, którzy chcieli ratować mężczyznę. Polskie władze walczyły o przekazanie go do Polski. Na RS czekało miejsce w Klinice Budzik. Mężczyźnie przyznało paszport dyplomatyczny, aby wyjąć go spod brytyjskiej jurysdykcji. Tymczasem brytyjscy lekarze nie wyrażali zgody na transport Polaka do kraju. Argumentowali, że tak odległa podróż stanowiłaby zagrożenie dla RS. Z kolei sędzia, który wydał zgodę na odłączenie chorego od aparatury podczas jednej z rozpraw stwierdził, że kontynuowanie leczenia podtrzymującego życie nie leży w „najlepszym interesie” mężczyzny.

Czytaj też:
"To rodzaj biernej eutanazji dokonanej w majestacie prawa". Mocne słowa Błaszczyk

Źródło: Twitter
Czytaj także