Polityk Prawa i Sprawiedliwości komentował w programie "Kawa na ławę" na antenie TVN 24 ostatnie doniesienia "Rzeczpospolitej" i serwisu Onet.pl na temat lidera Komitetu Obrony Demokracji. Przypomnijmy, że chodzi o przynajmniej 90 tysięcy złotych ze zbiórek publicznych na KOD, które trafiły do firmy Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Pieniądze miały być zapłatą za usługi informatyczne, jakie rzekomo miał świadczyć KOD sam Kijowski. Po ujawnieniu sprawy, lider KOD podkreślał, że nie zamierza rezygnować z funkcji i jak mówił, mimo swojego postępowania, wciąż czuje się człowiekiem honoru.
Czytaj też:
90 tys. złotych ze zbiórek KOD dla Kijowskiego. "Było wiadome, że to wyjdzie"
"Nie mój cyrk, nie moje małpy"
– Odnosząc się do pana Kijowskiego, mogę powtórzyć za moim kolegą, panem Maciejem Wąsikiem, że panu Kijowskiemu honor pomylił się z honorarium. Gdybym był bardzo złośliwy, to mógłbym powiedzieć – nie mój cyrk, nie moje małpy – mówił Brudziński. Jak jednak dodał, głęboko wierzy, że wśród tych, którzy zebrali się wokół lidera KOD, jest wielu uczciwych ludzi, którzy właśnie jemu uwierzyli. – I to jest największy orzech do zgryzienia dla bardzo wielu celebrytów, z panią Cielecką na czele, która rzekomo po demonstracjach KOD-u czuła się w warszawskich tramwajach, jak żydowskie dziecko – wskazywał polityk.
Kijowski to problem opozycji
W ocenie Brudzińskiego, jest to także problem dla wielu polityków, którzy Kijowskiego uwiarygodniali. – Staliście obok niego (…). Kiedy w biało-czerwonej rękawiczce prowadził was z ustami pełnymi frazesów. U jego boku stali byli prezydenci. Przypominam sobie też ten rechot, kiedy Bronisław Komorowski wygadywał te dyrdymały o tym, jak to dobrze potraktowano panią poseł Krystynę Pawłowicz. To właśnie obok Kijowskiego (…) stały tuzy polskiego dziennikarstwa z szaleństwem w oczach wykrzykujące, że oto faszyzm i dyktatura w Polsce panuje. A przewodził wam Mateusz Kijowski. Czyli on jest problemem dla was tak naprawdę – mówił zwracając się do polityków opozycji.