W niedzielę w wielu miejscach Polski zorganizowano manifestacje sprzeciwu wobec czwartkowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Pikiety odbyły się pod hasłem "ZostajeMY w UE".
W marszu wzięła również udział Marta Lempart, liderka tzw. strajku kobiet. Działaczka krzyczała m.in. o sytuacji na granicy z Białorusią oraz obrażała funkcjonariuszy SG.
– Wszyscy wiemy co się dzieje od paru tygodni na granicy prawda? Co się dzieje? Straż Graniczna robi z ludźmi to, co może najgorszego. Wyrzuca ich z powrotem na Białoruś. Co my na to? Wypier…ć Straż Graniczna! Przyjdziemy po was jeśli będzie taka potrzeba – pokrzykiwała.
– Że Polska będzie świecka, że nie będziemy mieli w mundurach morderców, którzy wyrzucają dzieci do lasów, że aborcja będzie legalna. To wszystko będzie i jesteśmy na drodze do tego – kontynuowała radykalna aktywistka.
Sprawą zajmie się prokuratura
Okazuje się jednak, że tym razem liderka tzw. strajku kobiet mogła przesadzić. Jej skandaliczną wypowiedzią zainteresował się Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu, który o sprawie powiadomił już organy państwa.
"Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 226 § 1 Kodeksu karnego przez Martę Lempart, która publicznie znieważyła funkcjonariuszy Straż Graniczna tuż po manifestacji na Placu Zamkowym w Warszawie.
Nazwanie funkcjonariuszy Straży Granicznej „mordercami wyrzucającymi dzieci do lasu” podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych polegających na obronie polsko-białoruskiej granicy przed przekroczeniem jej przez migrantów, jest przejawem znieważenia oraz szargania ich dobrego imienia. Zachowanie tego typu godzi w honor i szacunek należne funkcjonariuszom publicznym, a także prowadzi do antagonizowania społeczeństwa wobec funkcjonariuszy Straży Granicznej" – przekazano w oficjalnym komunikacie.
Czytaj też:
"Wyborcza" powiela newsy białoruskich służb. Dziennikarz Gazeta.pl był w szokuCzytaj też:
Szokująca publikacja "Wyborczej". Wildstein: To nie jest polska gazeta