Nieoczekiwane pojawienie się w bombardowanym Kijowie premierów Polski, Czech i Słowenii oraz faktycznie rządzącego Polską jako lider większości parlamentarnej Jarosława Kaczyńskiego było bardzo znaczącym politycznym symbolem. A symbole mają w polityce wagę: zwłaszcza w momentach, gdy zmienia się układ sojuszy.
W języku polityki, z natury obłudnym (jak mało gdzie pasuje tu definicja hipokryzji pióra księcia de La Rochefoucauld jako „hołdu, który występek składa cnocie”), sojusze oparte na zbieżności interesów zwykło się okrywać pozorem „przyjaźni między narodami”. Jest to oczywiście narracja dla tzw. prostego człowieka i tylko w krajach pozbawionych elit politycznych z prawdziwego zdarzenia traktowana poważnie także przez rządzących. Niemniej dla politycznego PR narracje o przyjaźni są ważne. Istotne polityczne budowle, jeśli pojawi się fundament wspólnego interesu, na którym można je budować, wymagają odpowiedniego obudowania symbolami.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.