Wszystkie myślozbrodnie profesora R.
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Wszystkie myślozbrodnie profesora R.

Dodano: 
Prof. Wojciech Roszkowski
Prof. Wojciech Roszkowski Źródło: FOT. ROBERT GARDZIŃSKI
Warto odrzucić schemat narzucany przez lewicowe media. To nie one są nonkonformistami, ale prof. Wojciech Roszkowski, z którego podręcznikiem walczy cała potężna medialna koalicja dziennikarskich politruków i członków partii politycznych.

Histeria rozpętana wokół podręcznika prof. Wojciecha Roszkowskiego do historii i teraźniejszości powinna przejść do annałów zorganizowanej nagonki na kogoś, kto wyraża inne opinie od lewicowego mainstreamu. Kampania medialna, na czele której stanęły „Gazeta Wyborcza”, Radio TOK FM i Krytyka Polityczna, stworzyła wrażenie, jakby władze szkolne chciały siłą i przymusem administracyjnym narzucić nauczycielom podręcznik zakłamany, zideologizowany i nastawiony na czystą, PiS-owską propagandę.

Techniki zwalczania podręcznika

Przez tę lawinę przeinaczeń i inwektyw z trudem przebijają się podstawowe fakty. Podręcznik do HiT prof. Roszkowskiego jest nieobowiązkowy. Żaden podręcznik nie jest narzucany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, o jego wyborze decyduje WYŁĄCZNIE NAUCZYCIEL UCZĄCY PRZEDMIOTU. Podręcznika nie wybiera szkoła. Obowiązkiem nauczyciela jest realizacja podstawy programowej. Nauczyciel może to zrobić również bez podręcznika. Także zarzut, że podręcznik prof. Roszkowskiego nie ma żadnej konkurencji, jest nieprawdziwy. Alternatywny przygotowało Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, tyle że zrobiło to półtora miesiąca po książce Roszkowskiego. Kontrpodręcznik WSiP przejść musi rutynowe procedury w ministerstwie. Minister Czarnek twierdzi, że ta alternatywna publikacja jest rozpatrywana w sposób, któremu poddawane są procedurze wszystkie inne publikacje szkolne. Dopiero na tle tych faktów można zrozumieć kampanię lewicy, która idzie w trzech różnych kierunkach. Wymieńmy po kolei techniki zwalczania podręcznika.

Technika pierwsza to kwestionowanie samej osoby autora książki. Tendencję tę rozpoczął Marek Beylin – jeden z weteranów publicystyki „Gazety Wyborczej”. „Kto czyta historyka Roszkowskiego, ten otrzymuje światopogląd jego pana – Kaczyńskiego”. Beylin przyznawał, że Roszkowski w latach 80. uczestniczył w opozycji, ale stawia tezę, że skoro w III RP stał się zwolennikiem PiS i europosłem tej partii, to przestał być historykiem. Beylin zaznacza, że o Roszkowskim jako historyku należy pisać w czasie przeszłym. Publicysta „GW” stosuje sprytną taktykę, w której wygumkowuje starannie warsztat i dorobek historyczny Roszkowskiego, a tworzy z niego zwyczajnego partyjnego sługusa. Każdy, kto sięga po książki Roszkowskiego, widzi, że są to publikacje doświadczonego historyka, który od lat dobrze sprawdza się w roli autora syntez.

Zarzut z recenzji Beylina pt. „Kierunek targowica” – kto czyta Roszkowskiego, ten otrzymuje w pokaźnej pigule światopogląd jego pana, tyle że przedstawiany przez autora jako obiektywna prawda – jest wyjątkowo podłą sugestią. Książki Roszkowskiego to niezwykle skomplikowane syntezy, które wymagają ogromnej wiedzy historycznej. Kaczyński nigdy taką wiedzą się nie pochwalił – choć oczywiście interesuje się amatorsko historią – i nigdy by na taką syntezę nie był gotowy. Tymczasem w prostackiej retoryce Beylina snuta jest wizja, w której Roszkowski na kolanach notuje to, co Kaczyńskiemu przychodzi do głowy. Na podobnej zasadzie można by stworzyć wizję, w której prof. Andrzej Friszke, autor historycznych monografii o lewicy laickiej, świeci światłem odbitym i swoje dzieła tworzy z tego, co o epoce lat 70. i 80. opowiadał Michnik.

Całość dostępna jest w 36/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także