Osłona przed niechcianym
  • Tomasz RowińskiAutor:Tomasz Rowiński

Osłona przed niechcianym

Dodano: 
Ogrodzenie na polsko-białoruskiej granicy
Ogrodzenie na polsko-białoruskiej granicy Źródło: Ministerstwo Obrony Narodowej
Ogrodzenie na granicy z obwodem kaliningradzkim to dobry pomysł. I nie krytykuje go już nawet opozycja, która wyciągnęła naukę po sprawie inwazji migrantów z Białorusi.

Decyzja ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, by zbudować na granicy z obwodem kaliningradzkim (rosyjską eksklawą wciśniętą pomiędzy Polskę, Litwę i Bałtyk) zaporę podobną do tej, która w zeszłym roku powstrzymywała migrantów przepychanych do Polski przez służby białoruskie, jest decyzją zrozumiałą i racjonalną. Im bowiem trudniejsza będzie sytuacja rosyjskiej armii na ukraińskich frontach, tym bardziej zdecydowanie Moskwa zacznie szukać innych rozwiązań, mogących pomóc jej w korzystnym politycznie zakończeniu wojny. Destabilizacja Polski z pewnością jest jedną z opcji branych pod uwagę.

Decyzja o budowie zapory jest efektem nauczki, którą polskie władze otrzymały w zeszłym roku. Wtedy to upleciona z drutu żyletkowego zapora była budowana już w czasie rozwijającego się kryzysu granicznego z Białorusią, gdy w okolicy Usnarza Górnego koczowała grupa migrantów gotowych do nielegalnego wkroczenia na teren Rzeczypospolitej. Inne były też nastroje. Politycy, a także media związane z opozycją kwestionowały działania rządu mające na celu zabezpieczenie północno- -wschodniej granicy Polski. Krytykowano nie tylko koncepcję tworzenia zapór, lecz także, na rozmaite sposoby, postponowano polskich żołnierzy służących w strefie przygranicznej.

Warto przypomnieć, że latem i jesienią 2021 r. media liberalne, a także politycy opozycji tarali się przekonać Polaków, że gromadzący się przy granicy naszego kraju ludzie, pochodzący zarówno z Bliskiego Wschodu, jak i Afryki, to uchodźcy, a nie sterowani przez reżim Łukaszenki imigranci, mający służyć jako narzędzie destabilizacji sytuacji w naszym kraju.

Obecnie, gdy od 24 lutego trwa rosyjska inwazja na Ukrainę, ten rodzaj politycznej beztroski wobec zajść na wschodzie kraju wydaje się być czymś niewiarygodnym, a jednak miał miejsce. 16 listopada minie rok od ataku, który tysiące imigrantów, inspirowanych przez służby Białorusi, przeprowadziły na przejście graniczne w Kuźnicy. Dziś wiadomo, że polskie władze już wtedy wiedziały, dzięki pracy wywiadów państw NATO, że Rosja zamierza rozpętać prawdziwą wojnę przeciwko Ukrainie. Z tej perspektywy łatwiej jest też zrozumieć ówczesną skalę zaangażowania polskiego wojska i służb w ochronę granicy, a także rozmach operacyjny, który został przedsięwzięty – łącznie z wprowadzeniem lokalnie stanu wyjątkowego.

Całość dostępna jest w 46/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także