Polska wobec wojny na Ukrainie. Prędzej czy później
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Polska wobec wojny na Ukrainie. Prędzej czy później

Dodano: 
Wybuch w Przewodowie
Wybuch w Przewodowie Źródło: Twitter / Polska Policja
Perspektywę – umownie to tak nazywając – „trzeciej wojny światowej” przybliża umiarkowanie Zachodu, a nie manifestowanie gotowości do „pełnoskalowej” konfrontacji z kremlowskim reżimem.
Tragiczna śmierć dwóch przypadkowych mieszkańców nadgranicznego Przewodowa wskutek eksplozji rakiety bojowej to jeden z takich przypadków, w których każdy widzi to, co chce, i uznaje za dowód swoich tez – nawet skrajnie sprzecznych z tezami, których słuszności wypadek dowiódł według innych. Jest to zresztą o tyle łatwiejsze, że w przestrzeni publicznej krążą różne wersje wydarzenia – od „Rosja napadła na Polskę” do „Ukraińcy celowo wystrzelili rakietę, by obciążyć Rosję i wciągnąć nas do wojny”. W chwili, gdy zamykamy numer, najbardziej prawdopodobne wydaje się domniemanie, że eksplozja w Przewodowie była jednym z przypadków, które na wojnie – a od granicy broniącej się przed rosyjskimi ostrzałami Ukrainy miejscowość dzieli zaledwie kilka kilometrów – zdarzają się nieuchronnie. Rosjanie próbowali zniszczyć rakietą równie nieodległy od granicy, tylko znajdujący się po przeciwnej stronie węzeł komunikacyjny, ukraińska obrona przeciwlotnicza wystrzeliła antyrakietę i w jakiś nieprzewidziany sposób obie (w pierwszych doniesieniach mowa była wyraźnie o dwóch rakietach) spadły po polskiej stronie granicy. Ta, która przy tym eksplodowała i spowodowała śmierć polskich obywateli, była, sądząc po sile wybuchu, rakietą przeciwlotniczą, a więc ukraińska. Taka wersja wypadków przyjęta została przez polski rząd i poparta autorytetem szefów NATO oraz liderów większości państw zachodnich, z prezydentem USA na czele. Mimo że wszyscy zgodnie podkreślają, że bez względu na to całkowitą odpowiedzialność za zdarzenie ponosi rosyjski agresor – wersję tę stanowczo odrzuca Ukraina, upierając się, że doszło do celowego ataku Rosji na kraj NATO. Gdyby tak było, NATO musiałoby uruchomić artykuł piąty i wejść do wojny, do czego główne kraje sojuszu nie czują się obecnie przygotowane.

Rzecz w tym, że Rosja doskonale sobie ze skutków świadomego zaatakowania Polski zdaje sprawę i w chwili obecnej, gdy szczyt na Bali dowiódł jej kompletnej izolacji międzynarodowej, a jako taka odbudowa jej sił zbrojnych w najbardziej optymistycznym wariancie jest zadaniem na pół roku, ściąganie sobie na głowę wojny z NATO byłoby dla Kremla samobójstwem.

Cały artykuł dostępny jest w 47/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także