Zniesienie prawa weta byłoby katastrofą
  • Jacek PrzybylskiAutor:Jacek Przybylski

Zniesienie prawa weta byłoby katastrofą

Dodano: 
Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej
Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej Źródło:Wikimedia Commons
Postulowane przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, kanclerza Niemiec Olafa Scholza i niektórych zachodnich polityków odejście od fundamentalnej zasady jednomyślności byłoby niebezpieczne zwłaszcza dla suwerenności krajów Europy Środkowej – jednym głosem ostrzegali eksperci z Czech, Polski Węgier oraz ze Słowacji, podczas międzynarodowej konferencji w siedzibie Instytutu Felczaka.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej od kilkunastu miesięcy publicznie nawołuje do zmiany traktatów europejskich i rezygnacji z zasady jednomyślności w głosowaniach dotyczących kluczowych kwestii w Radzie UE. – Zawsze mówiłam, że zasada jednomyślności w głosowaniach dotyczących niektórych kluczowych obszarów po prostu nie ma już sensu – przekonywała Ursula von der Leyen w Parlamencie Europejskim w maju 2022 r., podczas ceremonii podsumowującej tzw. Konferencję w sprawie przyszłości Europy. Z cyklu debat nad kluczowymi wyzwaniami stojącymi przed UE wycofała się grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, protestując przeciw sposobom wybierania obywateli uczestniczących w Konferencji, manipulacjom w doborze ekspertów czy interpretacji tzw. rekomendacji obywatelskich. Oprócz tego rządy 13 państw członkowskich UE – Polska, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Litwa, Łotwa, Malta, Rumunia, Słowenia i Szwecja – we wspólnym dokumencie sprzeciwiły się zaś w maju 2022 r. „nieprzemyślanym i przedwczesnym próbom” zmiany unijnego traktatu.

Groźne ambicje Berlina

Niemcy konsekwentnie prą jednak do większej centralizacji władzy w UE i zwiększenia uprawnień unijnych instytucji kosztem rządów narodowych. Mówiła o tym minister stanu ds. Europy i klimatu Anna Lührmann, a także wielokrotnie sam kanclerz Niemiec. – Traktaty Europejskie nie są wykute w kamieniu. Jeśli wspólnie dojdziemy do wniosku, że Traktaty muszą zostać zmienione, by Europa mogła iść naprzód, wówczas powinniśmy to zrobić – przekonywał Olaf Scholz podczas głośnego przemówienia w stolicy Czech 29 sierpnia 2022 r. Szef rządu w Berlinie w swym najważniejszym programowym wystąpieniu dotyczącym polityki europejskiej postulował, by rezygnacja z zasady jednomyślności podczas głosowań w Radzie UE odbywała się stopniowo i rozpoczęła od obszarów, „gdzie szczególnie ważne jest to, abyśmy mówili jednym głosem”.

– To było drugie najgorsze przemówienie Niemca na terytorium Republiki Czeskiej po przemówieniu Reinharda Heydricha – ocenił były czeski dyplomata i dawny pracownik Radia Wolna Europa oraz Voice of America Jaroslav Kuchyňa.

– Likwidacja jednomyślności i przejścia na podejmowanie decyzji kwalifikowaną większością głosów byłaby dla Europy Środkowej katastrofą – ostrzegł Jaroslav Kuchyňa z Instytutu CEVRO, prywatnej uczelni, która od 2014 r. koncentruje się na kwestiach bezpieczeństwa, prawa i polityki, podczas dyskusji wybitnych ekspertów z Czech, ze Słowacji, z Polski oraz Węgier zorganizowanej 18 kwietnia w warszawskiej siedzibie Instytutu Felczaka pod hasłem „Reforma UE. Potrzeby a nasze możliwości. Perspektywa czeska, słowacka, polska i węgierska”.

Obronić suwerenność

Uczestnicy międzynarodowej konferencji w Instytucie Felczaka zgodnie ocenili, że plany Berlina i grupy innych państw, chcących odejścia od zasady jednomyślności w celu budowy europejskiego supermocarstwa, byłyby ewidentnym zagrożeniem dla suwerenności takich krajów jak Polska, Węgry, Czechy czy Słowacja.

Podczas dyskusji poświęconej sposobom na „efektywną reformę Unii Europejskiej”, którą prowadził redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Lisicki, mecenas Jerzy Kwaśniewski, prezes zarządu i współzałożyciel Instytutu Ordo Iuris, podkreślał, że wielu graczy wewnątrz Unii Europejskiej od lat nie kryje się już z planami przepoczwarzania się w europejskie superpaństwo.

– Wszyscy jesteśmy całkowicie świadomi tego, że mamy do czynienia z nurtem reprezentowanym nie tylko przez jedną głowę państwa czy dwie. Mamy do czynienia z potężnym nurtem pewnej idei superpaństwa europejskiego, które przejmowałoby kompetencje państw suwerennych – ostrzegł mecenas Kwaśniewski. – W dużej mierze od nas, czyli od państw Europy Środkowej i naszego stanowiska, bo my padniemy ofiarą takiego nowego superpaństwa, będzie zależało to, czy ten proces będzie się toczył czy zostanie zawetowany, póki jeszcze nie jest za późno. Ale to nie może być tylko weto polityczne. […] Trzeba budować konsensus strategiczny, który będzie szerszy niż jeden rząd i który będzie budował suwerennościową koalicję państw Europy Środkowej, która zablokuje koncepcję superpaństwa i która będzie podkreślała wartość zarządzania rozproszonego. Dzięki zarządzaniu rozproszonym jesteśmy bowiem skuteczniejsi niż w przypadku centralnego zarządzenia i my jako ofiary kilkudziesięciu lat komunizmu rozumiemy to prawdopodobnie lepiej niż zachodni Europejczycy – podkreślił Jerzy Kwaśniewski podczas dyskusji w Instytucie Felczaka.

– Na tej sali nie ma nikogo, kto popierałby pomysł zniesienia weta. Jednak od 2008 r. Unia Europejska znajduje się w głębokim kryzysie, Grecy regularnie ogłaszają, że są bliscy bankructwa, Włosi mają 160 proc. zadłużenia, a szybko rośnie również zadłużenie takich państw jak Hiszpania czy Francja. Unia Europejska nie zdołała więc właściwie odpowiedzieć na globalny kryzys finansowy. Mimo to liderzy wykorzystują każdy moment, aby wzmocnić władzę Brukseli. Gdy nadszedł kryzys migracyjny, Polska i Węgry samodzielnie odniosły sukcesy, a w tym czasie unijne elity zamiast szukać sposobu rozwiązania problemu, znów robiły wszystko, aby wzmocnić własną władzę. Obecnie Bruksela wykorzystuje również fundusze przeznaczone na odbudowę unijnych gospodarek po pandemii do szantażowania poszczególnych krajów członkowskich, próbując ograniczać suwerenność zwłaszcza państw Europy Środkowej. Próba odebrania krajom członkowskim prawa weta wpisuje się w ten nurt – zauważył István Kovács, jeden z założycieli budapeszteńskiego Centrum Praw Podstawowych (Alapjogokért Központ).

Komu się opłaca V4?

Prowadzący panel Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”, zauważył, że po agresji Rosji na Ukrainę współpraca w ramach Grupy Wyszehradzkiej uległa hibernacji. O trudnym okresie tego formatu mówili podczas debaty zarówno eksperci z Czech, jak i ze Słowacji oraz z Węgier. Uczestnicy dyskusji byli zgodni, że mimo kryzysu Grupy Wyszehradzkiej – wywołanego brakiem wspólnego stanowiska wszystkich krajów co do wojny na Ukrainie – dalsza współpraca między krajami Europy Środkowej jest konieczna, ponieważ nadal w wielu kwestiach kraje czwórki wyszehradzkiej są w stanie w Brukseli ugrać o wiele więcej, niż gdyby samodzielnie walczyły o swoje interesy.

– Grupa Wyszehradzka leży przede wszystkim w naszym własnym interesie. Nieprzypadkowo to nie Francuzi i Niemcy kładą nacisk na współpracę w Europie Środkowej. Trzeba pamiętać, że rozszerzenie UE o kraje naszego regionu nie było wynikiem pięknej idei, lecz tego, że nasze kraje stanowiły świetny rynek zbytu. W interesie Francji czy Niemiec nie leży więc to, aby państwa czwórki wyszehradzkiej wspólnie reprezentowały swoje interesy narodowe. Zresztą w historii było wiele mocarstw, które próbowały rozgrywać różnice pomiędzy naszymi państwami – zauważył István Kiss, analityk z węgierskiego Danube Institute.

– Jesteśmy grupą krajów ze wspólną historią, położonych między Niemcami a Rosją. Nasze położenie geograficzne się nie zmieni. Los skazał nas na współpracę – zauważył zastępca redaktora naczelnego słowackiego dziennika „Postoj” Jozef Majchrák. Podczas dyskusji w siedzibie Instytutu Felczaka zwrócił on uwagę, że Słowacja jako mały kraj od zawsze poszukiwała strategicznych sojuszników. Długo duża część słowackich elit politycznych jako tego strategicznego partnera widziała Niemcy, natomiast wojna na Ukrainie pokazała, że postawa rządu w Berlinie w kwestii energetyki czy stosunków z Moskwą nie jest właściwa z punktu widzenia Bratysławy. Wśród części słowackich elit zaczęła rosnąć więc pozycja Polski, która jest dużo bardziej przewidywalna niż Niemcy – dodał wicenaczelny dziennika „Postoj”. Rząd w Warszawie w roli lidera tej części Europy chętnie widzą też Węgrzy. – Premier Viktor Orbán wielokrotnie dawał do zrozumienia, że współpraca w ramach Grupy Wyszehradzkiej ma sens, tylko jeśli będzie ona kierowana z Warszawy – zauważył dyrektor ds. zagranicznych węgierskiej Fundacji Századvég Csaba Faragó. I odwołał się do obecnego we wszystkich krajach sąsiadujących zUkrainą problemu z importem taniej żywności zUkrainy. Rozmawiałem z wieloma rolnikami i biznesmenami na Węgrzech, którzy borykali się z tą kwestią, ale nie mogliśmy nic w tej sprawie zrobić dopóty, dopóki nie zaczął działać polski premier Mateusz Morawiecki. Wówczas Węgry przyłączyły się do działań Polski – podkreślił Csaba Faragó, zauważając, że Polska jako lider regionu ma ogromną moc sprawczą i może forsować interesy korzystne dla Europy Środkowej, które niekoniecznie są mile widziane w Berlinie czy w Paryżu. – Polska, choć silna, nie jest w stanie samodzielnie stanowić przeciwwagi dla Niemiec i Francji. Jednak we współpracy z krajami regionu wraz z Chorwacją, ze Słowenią czy z Rumunią jesteśmy w stanie skutecznie dbać o swoje interesy – zauważył István Kiss, analityk z węgierskiego Danube Institute.

Fundusz Wyszehradzki

Analitycy dyskutowali również o tym, jak należy wykorzystywać pieniądze z Funduszu Wyszehradzkiego, który od lat skupia się na grantach naukowych i kulturalnych. Przedstawiono też wyniki badań opinii społecznej w Polsce i na Węgrzech, w których widać, jak ostatnie wydarzenia wpłynęły na nastroje w Europie Środkowej i kto może to chcieć wykorzystać. – Nie da się ukryć, że bardzo poważne podmioty zachodnie czy globalistyczne nie są zainteresowane dobrą współpracą w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Są na Zachodzie gracze, którzy mogą mieć interes w osłabieniu dobrych relacji państw Europy Środkowej, np. w kwestii wspólnej polityki migracyjnej – zauważył redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Lisicki.

– Profesor Wacław Felczak zwykł powtarzać, że albo my, mieszkańcy Europy Środkowej, nauczymy się ze sobą dobrze współpracować, albo kolejny raz będziemy jedynie pasażerami pociągu, na którego kierunek, a nawet przystanki, na których się zatrzymuje, nie będziemy mieli żadnego wpływu – zauważył zaś dyrektor Instytutu Felczaka prof. Maciej Szymanowski podczas międzynarodowej konferencji, w której 18 kwietnia uczestniczyli m.in. szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów minister Marek Kuchciński i jego zastępca Andrzej Klarkowski, Helga Marik z gabinetu premiera Węgier, dyrektor Instytutu Wolności Wojciech Kaczmarczyk, a także publicyści oraz eksperci i analitycy z 10 think tanków z Węgier, Czech i ze Słowacji.

Artykuł powstał we współpracy z Instytutem Felczaka.

Cały artykuł dostępny jest w 17-18/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także