W sobotę na teren szkoły dla dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie wkroczyli stołeczni urzędnicy i policjanci. Po kilku godzinach warszawski Urząd Miasta potwierdził zajęcie nieruchomości. Jak poinformował, zrealizowano w ten sposób wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który nakazywał Federacji Rosyjskiej wydanie nieruchomości.
Strona rosyjska zapowiedziała złożenie do polskich władz protestu w tej sprawie oraz zastosowanie środków odwetowych. W niedzielę ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew przekazał w rozmowie z agencją TASS, że rosyjska placówka dyplomatyczna w Warszawie jest gotowa na wszelkie decyzje podejmowane przez moskiewskie władze. "Centrala podejmuje decyzje. Niech tak będzie, jak zdecyduje nasze kierownictwo" – wskazał pytany o ewentualne zerwanie stosunków dyplomatycznych z Polską.
Dyplomata zapowiedział wówczas także, że w niedzielę personel wywiezie z budynku sprzęt, a zajęcia zostaną wznowione 10 maja w innym budynku.
Zacharowa o zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Warszawą
O sytuacji na linii Rosja-Polska mówiła również rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Maria Zacharowa. Jak relacjonują media, polityk w rozmowie z państwową telewizją Rossija 1, podkreśliła, że Moskwa ma prawo zerwać stosunki dyplomatyczne z Warszawą, jednak ucierpieliby na tym rosyjscy obywatele, mieszkający w Polsce.
– Możemy działać emocjonalnie, w pośpiechu i, co najważniejsze, mamy do tego prawo. Oni naprawdę od dziesięcioleci zajmują się prowokacjami i doskonale rozumiem każdego, kto mówi: Co nasi ludzie tam robią? Niech zabierają walizki i wracają – mówiła rzeczniczka MSZ.
Jednocześnie Zacharowa podkreśliła, że wielu Rosjan już opuściło Polskę lub zostało z niej wydalonych.
Czytaj też:
Groźba pod adresem polskiego ambasadora w Moskwie. MSZ reagujeCzytaj też:
"Duża agresja rosyjskiej propagandy". Żaryn o reakcji na przejęcie szkoły w Warszawie