Szepty i krzyki
Bardzo konsekwentnie „Gazeta Wyborcza” kontynuuje cykl pt. „Oburzeni czytelnicy mówią, co myślą o liderach opozycji”. Chodzi oczywiście o Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka-Kamysza… Wydawało się, że wcześniejsza kampania przeciwko Hołowni, zakończona notabene przeprosinami redaktorów „GW”, nauczyła czegoś redakcję z ulicy Czerskiej. A jednak siarczyste manifesty, w których „zwykli wyborcy” opozycji wygarniają wszystko prosto z mostu, mają się na łamach „GW” całkiem nieźle. Dobrym przykładem tego nurtu jest list otwarty mediewisty prof. Przemysława Urbańczyka do „strojących fochy liderów opozycji”. Ten list to faktycznie tyrada wyzwisk udekorowanych rozmaitymi insynuacjami. „Jesteście żałośni w swojej urażonej dumie drugorzędnych politykierów, którzy się dąsają, bo nie dostali zaproszeń na demonstrację 4 czerwca wykaligrafowanych ręcznie na czerpanym papierze i dołączonych do wielkich bukietów róż. Panie Biedroń, panie Hołownia, panie Kosiniak-Kamysz, panie Zandberg (kolejność alfabetyczna) i wszyscy pozostali pożal się Boże opozycjoniści. Od kilku dni z rosnącym obrzydzeniem oglądam Was i słucham, jak wspinacie się na szczyty pustej retoryki, żeby wytłumaczyć, dlaczego nie weźmiecie udziału w rocznicowej demonstracji zwoływanej na 4 czerwca. Jesteście dobrze ubrani, wiecie, jak zachowywać się przed mikrofonem i kamerą; potraficie długo utrzymać na twarzach przylepione uprzejmie uśmiechy; macie gęby pełne pseudopatriotycznych frazesów. A wszystko to służy wyłącznie temu, żeby pokrętnie dać wyraz swojej niechęci do zachowań wspólnotowych [...]. Chodzi wam wyłącznie o władzę i forsę! Boicie się, że może wasi mityczni wyborcy w postaci jakiegoś Mariusza i Beaty przestaną was rozpoznawać i pożałują wam swojego głosu, co grozi niewejściem do następnego Sejmu. A przecież nic nie potraficie poza uprawianiem zaściankowej polityczki. Na zwykłym rynku pracy nigdy nie zarobicie takich jak tam pieniędzy. Nie macie bowiem nic do zaoferowania temu rynkowi, na którym trzeba wykazać się czymś więcej niż pustą elokwencją”. Na całym świecie zdarzają się profesorowie, profesjonaliści w swoich dziedzinach, którzy uważają, że z racji swego naukowego tytułu mogą wypowiadać się efektownie lub niegrzecznie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.