Pytany o wypowiedź byłego już rzecznika polskiego MSZ Łukasza Jasiny, w której domagał się od prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego przeprosin za zbrodnię wołyńską, Drobowycz stwierdził, że był tym stwierdzeniem zaskoczony, ale "nie należy przesadzać". – Poza tym ostatnio widziałem informację w mediach, że ten urzędnik został już usunięty z pracy – dodał.
– Interpretuję to po prostu jako oczekiwanie jednego z polskich urzędników wobec władz ukraińskich. Nic więcej. Ukraina wielokrotnie wyrażała swoje stanowisko w sprawie tragedii wołyńskiej, wielokrotnie wspominano o wyrazach współczucia, padała też formuła "przepraszamy - prosimy o przebaczenie" – stwierdził.
Dodał jednocześnie, że "w polskim systemie politycznym są ludzie, którzy są gotowi przekroczyć czerwone linie". – W przededniu rocznicy tragedii wołyńskiej, strasznego epizodu w stosunkach między naszymi narodami, nie chcę nikogo podburzać i roztrząsać tego tematu. Mam nadzieję, że ci ludzie nie będą mieli takiego poparcia społecznego, jakie mieli kiedyś. Bo wiele się zmieniło w stosunkach między Ukrainą a Polską po rozpoczęciu wojny na pełną skalę – ocenił.
Dalej mówił, że dysponuje listą zniszczonych miejsc pamięci ukraińskiej na terenie Polski. – Wiele z nich pozostaje albo całkowicie zniszczone, albo uszkodzone i nieodrestaurowane. Oczywiście spodziewamy się pewnych zmian w tym zakresie. Strona polska była już o tym kilkakrotnie informowana – powiedział.
Ukraina domaga się odnowienia pomnika UPA w Polsce
Zwrócił szczególną uwagę na zniszczenie jednego z pomników ku czci OUN-UPA na górze Monastyrz koło wsi Werchrata na Podkarpaciu. Zarzucił stronie polskiej, że nie wykryła sprawców i nikogo nie ukarała.
– Strona ukraińska stoi na stanowisku, że do czasu odnowienia tego pomnika w Polsce nie można wyrazić zgody na nowe wykopaliska i ekshumacje Polaków pochowanych na Ukrainie, ponieważ ukraińskie groby w Polsce są nadal zagrożone. Od 2019 r. kilkakrotnie wycofywaliśmy się z tej decyzji, aby wyjść z impasu, ale nie przyniosło to rezultatu, dlatego nalegamy na parytet w stosunkach – oświadczył.
Według niego przed inwazją Rosji na Ukrainę na górze Monastyrz "pojawiła się dziwna tablica, którą zainstalowała dziwna polska fundacja". – Treść tej tablicy nie odpowiadała treści zniszczonej i nie było na niej listy nazwisk (członków UPA zabitych przez NKWD - red.).
Dopytywany, jak odczytuje postawę Polski, Drobowycz odparł, że tłumaczy to sobie "niechęcią lub brakiem gotowości strony polskiej do przywrócenia sprawiedliwości, wypełniania własnego prawa i wywiązywania się ze zobowiązań międzynarodowych".
Czytaj też:
W sprawie Wołynia bez zmian