Długi, osobisty, ale i polityczny tekst ukazał się na stronie codziennikfeministyczny.pl.Autorki piszą, że od pewnego czasu krąży wśród ich przyjaciółek pojęcie "chłopiec lewicy, co stanowi synonim "hipokryty, który usta pełne ma feministycznych frazesów, podczas gdy jego deklaracje nie mają przełożenia na rzeczywistość". Sara Czyż, Dominika Dymińska, Patrycja Wieczorkiewicz, Agnieszka Ziółkowska twierdzą, że mają podobne doświadczenia. "Jeśli wystarczył jeden wieczór, by znalazły się nas cztery, a w kolejnych dniach dołączyły kolejne, to jak dużo jeszcze musi nas być? Prawie nie znając się wcześniej, w tydzień stałyśmy się dla siebie najbliższymi osobami" – piszą.
Autorki tekstu obnażają hipokryzję dwóch lewicowych dziennikarzy: Jakuba Dymka z "Krytyki Politycznej" oraz Michała Wybieralskiego, szefa wydawców serwisu Wyborcza.pl. Jak piszą, czołowy lewicowy publicysta, który z upodobaniem robi sobie selfie na kobiecych demonstracjach, a na Czarnym Proteście przygotowywał kanapki dla uczestniczek, "jest znany z licznych przypadków napastowania seksualnego, przekraczania granic, obłapiania, chamskich, słownych zaczepek". Jak twierdzą kobiety, pomimo wypowiadanych frazesów, lewicowemu dziennikarzowi "zdarzało się macać ukradkiem kobiety, gdy jego partnerka na chwilę odwracała spojrzenie", zaś "przy stole, w towarzystwie znajomych, pokazywać środkowy palec niedługo po tym, jak jedna z nas odmówiła mu seksu".
Według naszych informacji, cała sprawa dotyczy Jakuba Dymka i jego byłej dziewczyny sprzed trzech lat oraz ma charakter prywatnych relacji. Dziennikarz "Krytyki Politycznej" miał już wcześniej otrzymać informację, że może przeciwko niemu zostać wykorzystana sprawa gwałtu, zaś obecnie rozważa drogę prawną.
Po kilku godzinach Jakub Dymek potwierdził nasze informacje na Facebooku.
facebooktwitter
"Zostałam zgwałcona"
"Po wieczorze spędzonym z czołowym lewicowym publicystą, mimo jego kiepskiego stylu podrywu i zachowania, nieopatrznie skończyliśmy u mnie w domu. Po zamknięciu drzwi jego ton zmienił się nie do poznania. Zaczął proponować mi związek, obiecując całkowitą zmianę swojego postępowania. Zgodziłam się, ale ponieważ byliśmy pijani i zmęczeni, poprosiłam, żebyśmy poczekali z seksem. Byłam podejrzliwa wobec jego deklaracji i nie miałam najmniejszej ochoty na seks. Niestety, nie mógł się opanować. Zostałam zgwałcona. Okazałam niechęć i wielokrotnie prosiłam, by przestał – nie chciałam, żeby nasz pierwszy seks wyglądał w ten sposób. Reagował na to poirytowaniem, zwrócił mi uwagę, że mogłabym zacząć być zadowolona" – opisuje jedna z kobiet.
"Może pijaństwo i seks?"
"Szefowie w liberalnych gazetach, publicyści brylujący w telewizji. Biorą udział w Czarnych Protestach, mówią o prawach kobiet – jak więc możemy podejrzewać ich o skłonność do przemocy i mobbing? Pewnie dlatego potrafią pisać do nas w środku nocy: Może pijaństwo i seks? albo 'Dobrze wyglądasz, ale postuluje więcej dekoltów'’. Mogą bezkarnie wykorzystywać pozycję władzy, choćby dla zwykłej przyjemności poniżenia" – kontynuują kobiety dodając jednocześnie, że "ważny redaktor na zwrócenie uwagi, że niektóre jego odzywki są seksistowskie, tłumaczy, że jest hedonistą". "Albo powołując się na politykę szczerości lubi mówić nam, choć zupełnie nie mamy na to ochoty, że chciałby nam wsadzić język w cipkę lub byśmy chwyciły go za jajka. Okazuje się, że przemoc jest legitymizowana, gdy chodzi o kwestię jego przyjemności i zaspokojenia" – czytamy.
"Rozumiem, że masz traumy, szanuję, że nie chcesz uprawiać ze mną seksu, to twoje prawo – mówił mi ten sam redaktor dużej gazety, by następnie wymuszać niechciany kontakt fizyczny, mimo mojego wyraźnego oporu, w końcu doprowadzając mnie do płaczu. Wcześniej proponował awans, stawiał kieliszek za kieliszkiem" – opisują inną z historii.
"Jakubie Dymku, Michale Wybieralski. Nie chcemy takich feministów. Nie chcemy takiej lewicy. Nie chcemy też by skończyło się na wskazaniu dwóch winnych. Jest ich więcej i trzeba o tym głośno mówić" – kończą autorki artykułu.