"Ustalenia śledztwa wskazują na to, że Tomasz Grodzki w latach 2008-2019 kierował działaniem innych osób, które w sprawie usłyszały już zarzuty oraz polecał im popełnianie przestępstw polegających na wyłudzaniu pieniędzy od pacjentów za operacje przeprowadzane w ramach państwowej służby zdrowia" – czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Szczecińska prokuratura zgromadziła zeznania 236 świadków, którzy potwierdzili, że żądano od nich pieniędzy w zamian za przyspieszenie przyjęcia do szpitala. "Z zeznań tych wynika, że korupcyjny mechanizm rzeczywiście działał. Przykładem może być przypadek pacjentki, która wpłaciła na fundację żądaną kwotę i czekała na zabieg kilka tygodni, podczas gdy jej brat wpłaty nie dokonał i czekał ponad 1,5 roku" – podaje PK.
Ponadto marszałka Senatu obciążają wyjaśnienia dwóch lekarzy, także podejrzanych w sprawie, którzy wprost wskazują na jego udział w przestępczym procederze, opinia biegłych z zakresu finansów oraz zabezpieczony w śledztwie dokument w postaci arkusza kalkulacyjnego stworzonego na potrzebny wewnętrznych rozliczeń.
Prokuratura chce postawić zarzuty Grodzkiemu
Dotychczas ustalono, że w ramach nielegalnego procederu na konto fundacji, którą według prokuratory zarządził Grodzki, wpłynęło conajmniej 2 mln 376 tys. zł. Z konta fundacji realizowano przelewy na prywatne rachunki lekarzy zatrudnionych w szczecińskim szpitalu, jak również na konto firmy organizującej wyjazdy personelu medycznego.
Łączna kwota przekazana na rzecz lekarzy została ustalona przez śledczych na co najmniej 895 tys. zł, z czego ponad 50 tys. miał otrzymać Grodzki, w tym w formie pokrycia kosztów wyjazdów m.in. na Alaskę i do Kapsztadu.
Czyny, o których popełnienie prokuratura podejrzewa marszałka Senatu (oszustwo, łapownictwo, pranie brudnych pieniędzy), zagrożone są karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Grodzki uważa, że zarzuty o przyjmowanie łapówek to celowe działanie PiS, mające na celu przejęcie władzy w Senacie.