Tusk "wrzuci Lewicę pod pociąg"? Kulisy nagłej decyzji

Tusk "wrzuci Lewicę pod pociąg"? Kulisy nagłej decyzji

Dodano: 
Wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty
Wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty Źródło:PAP / Leszek Szymański
KO ma wystartować w wyborach samorządowych samodzielnie. Z Lewicy płyną sygnały niezadowolenia. Znamy kulisy.

We wtorek odbyła się konferencja prasowa Donalda Tuska. Premier poinformował o decyzji złożenia wniosku o rejestrację Komitetu Wyborczego Koalicji Obywatelskiej na wybory samorządowe, które odbędą się 7 i 21 kwietnia.

W ostatnich dniach mówiło się o koalicji KO i Lewicy na najbliższe wybory. Na słowa Donalda Tuska zareagowała Anna Maria Żukowska. "Lewica tworzy własny komitet wyborczy. Da to szanse wystawić naszych kandydatów i kandydatki w całym kraju z silnej listy ogólnopolskiej, w tym kandydatów_ki na prezydentów miast. W Warszawie oczywiście też" – napisała przewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy na platformie X.

– To były chyba najdziwniejsze negocjacje, o jakich słyszałem. Najpierw Tusk sam się odezwał do nas, że "może jednak byśmy pogadali o wspólnym starcie". A potem się nie odezwał i po tygodniu z konferencji prasowej dowiadujemy się, że z koalicji nici – przekazał Onetowi polityk Lewicy. Włodzimierz Czarzasty miał dowiedzieć się o decyzji Tuska telefonicznie. – Tusk podobno powiedział Czarzastemu, że nie da rady przeforsować tej koalicji, bo mu się w regionach buntują baronowie, którzy musieliby negocjować z nami miejsca na listach – mówi informator.

Niechętni wygrali

Półtora tygodnia temu zebrał się zarząd PO. Dyskutowano nt. startu w wyborach samorządowych. Donald Tusk i jego najbliższe otoczenie mieli być właściwie przekonani, że warto zawrzeć sojusz z Lewicą. Jednak w trakcie obrad zarządu pojawiły się pojedyncze głosy podważające sens inicjatywy. – Na sojuszu KO-Lewica zyskałaby tylko Lewica. Nasi działacze musieliby się posuwać na listach, by zrobić miejsce dla tamtych. Zwłaszcza że oni samodzielnie mogą liczyć na co najwyżej 15 mandatów w Sejmikach. Pięć lat temu zdobyli 11, więc oni nie są dla nas wartością dodaną – przekonuje jeden z działaczy PO.

"Krytycy współpracy z Lewicą w Platformie uważali, że może być odwrotnie. Przekonywali, że 30 proc. KO i 9 proc. Lewicy może dać ostatecznie np. 34, a nie 39 proc. poparcia" – czytamy. Co ciekawe, miałoby to wynikać ze zniechęcenia umiarkowanych wyborców Koalicji Obywatelskiej, którzy zrażeni współpracą z Czarzasty, mogliby zasilić elektorat Trzeciej Drogi. Miały to potwierdzić zamawiane ostatnio przez PO badania.

– Może Tusk nas w ten sposób wrzuci teraz pod pociąg? Nie wiem, czy taki był cel. Raczej wątpię. Ten sojusz rzeczywiście nam się opłacał, ale też suma poparcia naszego i poparcia dla KO mogła dać naprawdę imponujący wynik – twierdzi z kolei przedstawiciel Lewicy.

Czytaj też:
"Na ostro". Koalicja zajmie się wkrótce "naprawą" TK, znowu użyją uchwały
Czytaj też:
Przyspieszone wybory? Prezydencka minister: Niepotrzebne podsycanie emocji

Źródło: Onet.pl
Czytaj także