Wtorkowa konferencja prezesa Prawa i Sprawiedliwości poświęcona była 25. rocznicy przystąpienia Polski do NATO. Jarosław Kaczyński podkreślił, że ćwierć wieku temu "rzeczywiście stało się coś bardzo ważnego".
– Nasze wejście do NATO to była sytuacja, która zmieniała status Polski, zmieniała status tej części Europy. Przełamywała ten opór, który był bardzo wyraźny, opór na zachodzie Europy, także i w Stanach Zjednoczonych, opór, który sprowadzał się do tego, by uznać tę część Europy za taką szarą strefę, która ma co najwyżej bardzo ogólną gwarancję bezpieczeństwa – wskazywał.
Kaczyński: To najlepsza gwarancja, że nie dojdzie do wojny
Były premier zwracał uwagę, że wśród wielu osób, także przedstawicieli elit, panowało przeświadczenie, że samo wejście do Sojuszu stanowi dla Polski zabezpieczenie i nie wymaga dalszych działań. – Armia w momencie, kiedy dochodziliśmy do władzy była na poziomie dziewięćdziesięciu kilku tysięcy żołnierzy, czyli, krótko mówiąc, był taki moment, w którym policja była większa niż wojsko – zauważył. Jak tłumaczył, taki stan rzeczy wymagał podjęcia odpowiednich decyzji, w tym przede wszystkim dotyczących poważnego zwiększenia wydatków na obronność. – Trzeba było podjąć wielki program zbrojeniowy. Podjęliśmy ogromny wysiłek zmierzający do tego, aby polska armia zaczęła się rozbudowywać – wskazał. Tu prezes PiS podziękował za realizację tego planu byłemu szefowi MON Mariuszowi Błaszczakowi.
Jarosław Kaczyński podkreślał, że Polska musi mieć najsilniejszą armię lądową w Europie i do tego dążył rząd Zjednoczonej Prawicy. Polityk wyraził tu nadzieję, że proces realizacji tego planu nie zostanie zatrzymamy. – Musimy być przygotowani na to, żeby także samodzielnie odeprzeć, ale najlepiej odstraszyć przeciwnika. Świadomość przeciwnika, że będzie miał do czynienia ze skutecznym oporem i to oporem bardzo długotrwałym, że to nie jest sprawa tygodni czy miesięcy, tylko lat, to jest najlepsza gwarancja, że do takiej wojny nie dojdzie – ocenił.
Duda i Tusk razem w USA. Prezes PiS: Formuła wykraczająca poza normalne procedury
Podczas konferencji prasowej lider PiS został zapytany o wspólną wizytę prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska w Stanach Zjednoczonych. Przyznał, że jest to formuła spotkania dość niespotykana, wykraczająca poza normalne procedury. Kaczyński przyznał, że tuż przed katastrofą smoleńską taką formułę, także z Tuskiem, zaproponowano jego bratu Lechowi. Do spotkania miało dojść jednak nie w Waszyngtonie, ale w Pradze. Jak powiedział Kaczyński, tragicznie zmarły prezydent odmówił wówczas rozmowy w takim formacie. – Nie będę w tej chwili wracał do historii. Dzisiaj sytuacja jest inna niż wtedy – zauważył prezes PiS i zastrzegł, że jego słowa nie stanowią oceny decyzji prezydenta Dudy.
– Ja tylko stwierdzam, że to formuła, która wykracza poza normalne procedury, które tutaj są stosowane. Premier jest zwykle przyjmowany na dłużej przez wiceprezydenta USA, a grzecznościowo, tak mi się zdarzyło, prezydent w pewnym momencie wchodzi na to spotkanie i przez jakiś czas uczestniczy w rozmowie. Tak to było w 2006 roku. Ale ta sytuacja zagrożenia, która dzisiaj jest, być może spowodowała, że prezydent uznał, że należy się na to zgodzić – podsumował Jarosław Kaczyński.
Czytaj też:
"Weź się pan ogarnij". Posłanka Lewicy ostro zrugała MilleraCzytaj też:
Prezydent wzywa NATO do odważnej decyzji. "Będę do tego przekonywał sojuszników"Czytaj też:
"Rosja nie chce konfliktu z NATO". Raport wywiadu USA