Duda w Londynie
  • Kamila BaranowskaAutor:Kamila Baranowska

Duda w Londynie

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Kamila Baranowska
Wyjazd Andrzeja Dudy jako wymyślona „na szybko“ odpowiedź na planowaną konwencję Bronisława Komorowskiego spełnił swoje zadanie.

Pomysł był bowiem prosty – pokazać, że kampania Komorowskiego jest wtórna i to Duda nadaje ton prezydenckiemu wyścigowi. Komorowski zrobił konwencję miesiąc po udanej konwencji Dudy, na dodatek w miejscu (hala Expo), gdzie tydzień temu Duda w efektowny sposób prezentował swój program. Sztab kandydata PiS chciał pokazać, że robi swoje, nie oglądając się na prezydenta Komorowskiego. I to się udało.

Nie do końca udało się jednak pokazać co konkretnie Andrzej Duda ma do zaproponowania emigrantom. Jak chce ich zachęcić do powrotu? Co zrobić, w jakich obszarach, by powstrzymać kolejne fale emigracji młodych z Polski? Duda zarówno w rozmowie z rodzinami w polskiej szkole, jak i później podczas spotkania przy jednej z polskich parafii mówił mniej więcej to samo, co na wszystkich innych spotkaniach tu w Polsce. Plus ogólniki o potrzebie reformy ZUS, konieczności zatrzymania exodusu młodych, braku perspektyw, rozkładzie państwa.

Może to wina tego, że wyjazd na Wyspy nie był planowanym przez sztab elementem kampanii, lecz reakcją na konwencję Komorowskiego. Czasu na przygotowania nie było dużo. A może sztab popada w pewnego rodzaju rutynę? Można się zastanawiać, czy nie pojawia się myślenie, że skoro Duda bardzo dobrze radzi sobie na spotkaniach z wyborcami, to nie trzeba się do nich specjalnie przygotowywać i można iść na żywioł? Rutyniarstwo jest zwykle niebezpieczne, bo prędzej czy później prowadzi do poważnych błędów czy wpadek.

Sam Duda tłumaczył, że nie przyjechał do Londynu, by przemawiać na wiecach, ale raczej, by słuchać i zbierać informacje o sytuacji rodaków na Wyspach. Podkreślał, że jego program jest znany, nie będzie go tym razem prezentował, bo woli posłuchać tego, co mają do powiedzenia ci, którzy sami najlepiej wiedzą, co ich trapi. Stąd kameralne spotkania w małych salkach, które miały kontrastować z okazałą konwencją prezydenta Komorowskiego i pokazywać, że to Duda stoi po stronie zwykłych ludzi i pochyla się nad ich losem.

– Przyjechałem tu, by państwa wysłuchać. Moją motywacją jest wola przyczynienia się do takiej zmiany w naszym kraju, by państwo mogli do niego wrócić – tłumaczył kandydat PiS.

Mimo zastrzeżeń wizytę Dudy w Londynie sztab może uznać za udaną. Znaczącego wpływu na kampanię mieć nie będzie, ale też nie taki był jej cel. Swoje zadanie spełniła. Konwencja Bronisława Komorowskiego nie była jedynym politycznym wydarzeniem weekendu, o Dudzie mówiono w serwisach informacyjnych i programach publicystycznych, a temat emigracji będzie przewijał się już pewnie do końca kampanii. Do tego podtrzymano wrażenie, że nadal to PiS ma ciekawsze kampanijne pomysły i bardziej energicznego kandydata, który z dnia na dzień potrafi wsiąść w samolot, by rozmawiać z Polakami o ich problemach.

O czym Andrzej Duda rozmawiał z polskimi emigrantami na Wyspach?

Podczas obiadu w restauracji przy polskiej parafii podkreślał, że jeśli emigracja będzie postępować w takim tempie jak obecnie, to jest to groźne dla państwa. – Jeśli młode pokolenie będzie nadal wyjeżdżać i tutaj żyć, rodzić i wychowywać swoje dzieci, to szansa, że to nowe pokolenie wróci jest jeszcze mniejsza – przekonywał. – Dlatego z jednej strony cieszę się i jednocześnie martwię widząc was tutaj – dodawał.

Duda kilkakrotnie podkreślał, że aby ten powrót umożliwić trzeba „odbudować kraj dla przyszłych pokoleń“. Odbudować, bo – jak podkreślał – wbrew temu co się mówi, ostatnie 25 lat nie dla wszystkich było sukcesem.

Londyńscy rozmówcy Dudy zwracali uwagę na opresyjność państwa polskiego, na urzędy, które są wrogo nastawione względem obywateli, na ZUS, który niszczy przedsiębiorczość. Przeciwstawiali sytuację w Polsce do tej, jaką mają na Wyspach. – My sobie poradzimy, chcemy jedynie, by państwo nam nie przeszkadzało – mówili.

– Tutaj płacę 800 złotych składki ZUS rocznie, bo jest ona związana z dochodami, w Polsce jako osoba samozatrudniona musiałabym płacić 1000 złotych miesięcznie – opowiadała właścicielka firmy księgowej. Kolejny rozmówca opowiadał, że kiedy spóźnił się dwa miesiące z rozliczeniem podatku, dostał nie karę, ale list z prośbą, by uregulował należność. – W Polsce byłaby kara, tu nie traktuje się obywatela, przedsiębiorcy jak wroga – tłumaczył. 

– Widzę wielką potrzebę zmiany, do tego potrzeba patriotycznego podejścia, by kraj odbudować także dla przyszłych pokoleń. Polskie państwo przestanie istnieć, jeśli będzie tak dalej, jeśli nie stworzy warunków, by młodzi Polacy mogli się tu rozwijać – mówił Andrzej Duda. Dziękował też Polakom, że godnie reprezentują swój kraj na Wyspach oraz, że polski rząd powinien pomagać im w codziennych sprawach chociażby wspierać naukę języka polskiego u dzieci.

Czytaj także