Opadł kurz covidowy, temat rozszedł się po (ocalałych) kościach i zniknął z medialnej busoli. W sumie największa trauma, którą przeżyła powojenna społeczność, jakoś dziwnie wymyka się ocenom i refleksji. Temat to dziwny, bo jest kluczowy dla rozeznania miejsca, w którym znaleźliśmy się jako ludzkość, a cywilizacja, w przerwach na straszenie, tym razem wojną, zajmuje się bezrefleksyjnie nowymi wrzutkami. A sprawa trzyletniej covidowej maligny, jej powodów i skutków, w które wpędziła się sama nasza cywilizacja, pozostaje jakoś wstydliwie omijana.
Covidowi sygnaliści
Kiedy ogół już zapomniał, niektórzy konsekwentni ultrasi prawdy wciąż o nią walczą. Kiedyś odsądzani od wiary przez media wspierane covidową propagandą dziś ze zdziwieniem sami obserwują, jak do mainstreamu przenikają powoli tezy, za które nie tak dawno palono ich na stosach towarzyskiego i zawodowego ostracyzmu. Niegdysiejsi ich prześladowcy obecnie, lekko tylko modyfikując alarmujące doniesienia swych ówczesnych ofiar, powoli „odsłaniają prawdę”, czasami cynicznie, czasami komicznie udając, że wyśledzili coś, co w rzeczywistości wcześniej postponowali.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.