Jak informuje radio RMF FM, projekt ustawy o związkach partnerskich trzeba napisać niemal na nowo i w związku z tym pojawi się w Sejmie dopiero po wakacjach.
Według tych doniesień, podstawą do stworzenia ustawy rządowej ma być projekt przygotowany przez Lewicę. Ustawa ma uwzględniać rozbieżności między koalicjantami, które wciąż są duże – najmocniejszy opór stawia PSL pod przywództwem wicepremiera, szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Lewica w optymalnym dla siebie na ten moment wariancie chce włączyć w ustawę adopcję dzieci (na razie tzw. przysposobienie wewnętrzne) na co nie godzą się ludowcy.
Polska jest wśród pięciu państw członkowskich Unii Europejskiej (poza Bułgarią, Rumunią, Litwą i Słowacją), które nie dają parom tej samej płci możliwości formalizacji związków.
Kotula: Ustawa o związkach partnerskich to absolutne minimum
Minister ds. równości w rządzie Donalda Tuska, Katarzyna Kotula, powiedziała podczas warszawskiej Parady Równości, że skierowała do wykazu prac legislacyjnych propozycję rządowego projektu ustawy o związkach partnerskich.
Dodała, że "kiedy i czy będzie on procedowany, zależy od całego rządu koalicji 15 października i naszych współkoalicjantów". – Wy nie możecie dłużej czekać, ja nie mogę dłużej czekać. Czerwiec to czas na decyzję – stwierdziła.
– Liczę na mądrość i rozsądek moich kolegów i koleżanek z rządu, bo rządowy projekt ustawy o związkach partnerskich to absolutne minimum. Dzisiaj nie tylko musimy, ale mamy polityczny obowiązek spłacić dług i spełnić obietnice wyborcze. (...) Czas na decyzje – powtórzyła Kotula.
Wcześniej Anna Maria Żukowska (Lewica) ogłosiła, że w koalicji jest zgoda na ustawę o związkach partnerskich. Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zaprzeczył, a lider Polski 2050 Szymon Hołownia stwierdził, że nic o tym nie wie.
Czytaj też:
Czy potrzebna jest ustawa o związkach partnerskich? Polacy odpowiedzieli w sondażu