Właśnie dzwonimy na Policję, aby usunęła okupantów z TVP. Prywatne domy nie należą jeszcze do PiS - informował wczoraj wieczorem Roman Giertych. Mecenas wraz ze swoim klientem Stanisławem Gawłowskim z PO czekał w czwartkowy wieczór w swojej kancelarii na przyjazd prokuratorów. Nie spodobała mu się jednak obecność dziennikarzy telewizji publicznej.
W wieczornym bloku głosowań, posłowie wyrazili zgodę na zatrzymanie sekretarza generalnego i parlamentarzysty Platformy Obywatelskiej, Stanisława Gawłowskiego. Z wnioskiem o taką zgodę wystąpiła do Sejmu Prokuratura Krajowa. Po głosowaniu sekretarz generalny PO udał się wraz ze swoim pełnomocnikiem mec. Romanem Giertychem do kancelarii na Nowym Święcie, aby tam czekać na przyjazd śledczych. W ślad za nimi pojechali dziennikarze. Nie wszyscy byli jednak mile widziani.
Roman Giertych relacjonował na Twitterze wydarzenia sprzed swojego biura:
twittertwittertwittertwitter
Ostatecznie Roman Giertych i Stanisław Gawłowski podjęli decyzję, że nie będą czekali na śledczych, ale sami pojadą do prokuratury.
Źródło: X