Trudno więc nie odnotować, że wicek sprawiedliwości z Lewicy – niejaki Bartłomiej Ciążyński – zrezygnował ze stanowiska, gdy ujawniono, że pojechał na wakacje służbowym autem i płacił za paliwo służbową kartą. Bardzo pochwalamy taką obywatelską postawę. To znaczy rezygnację, nie tankowanie. Tankowanie jest OK, zwłaszcza w wakacje.
W związku z powyższym mamy jednak ważne pytanie. A nawet kilka. Gdyby, powiedzmy, pewien minister poleciał do Ameryki służbowo, ale zabrał swoją żonę – to co wtedy? I gdyby lecieli osobno, ale mieszkali razem w służbowo zamówionym i opłaconym hotelu – to byłby powód do rezygnacji? A gdyby dotyczyło to również wiceministra w tym resorcie, choć – jak mawiają poloniści – inną razą? Cóż, pytamy, bo znamy pewien resort, gdzie właśnie coś takiego miało miejsce.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.