Bystrzyca Kłodzka to miasto położona na południu Kotliny Kłodzkiej, blisko granicy z Czechami. Przepływa przez nie Nyska Kłodzka, która zalała cześć miasta. – Dziś mamy mnóstwo zgłoszeń o zalanych budynkach. Mieliśmy taką sytuację, że nie udało się dojechać z pomocą do miejscowości Pławnica, gdzie zginęły zwierzęta. Proszę o ewakuację ludzi, ale są takie miejsca, gdzie już nie możemy dojechać – przekazała w poniedziałek burmistrz Bystrzycy.
Dramatyczna sytuacja mieszkańców
Gdy woda opadła, oczom ukazała się gigantyczna fala zniszczeń. Obecnie trwa sprzątanie po powodzi i szacowanie strat. Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej Renata Surma powiedziała na antenie radia RMF FM, że niektórzy mieszkańcy miasta nie zostali jeszcze podłączeni do sieci wodociągowej i zmuszeni są korzystać ze studni, co w obecnej sytuacji jest poważnym problemem.
– Dzisiaj były dantejskie sceny w urzędzie, kiedy pani, która straciła wszystko, przyszła, usiadła na podłodze (...) i nie wiedziała, co ma zrobić – zaczęła płakać. To nie są pojedyncze sprawy – wskazała Surma.
– W tej chwili studnie są pozalewane. Muszą być wszystkie wypompowane, musi być dany tam podchloryn. Muszą to robić ludzie, którzy mają do tego uprawnienia, a nie zwykli ludzie – relacjonowała. Dodała, że w niektórych domach, do których wdarła się woda, trzeba będzie skuwać tynki. Stąd bardzo potrzebne są osuszacze, których powoli zaczyna jednak brakować. Ponadto burmistrz obawia się, że mogą wzrosnąć ceny usług remontowych i materiałów budowlanych.
– Jestem zrozpaczona, zdruzgotana tym, że ludzie potracili dorobek całego życia. Od wczoraj sprzątają wszystko, wyrzucając. Nie wiem, jak bym się czuła, gdybym była w takiej sytuacji. Muszą wyrzucić to, na co tak bardzo ciężko pracowali – podkreśla Renata Surma.
Czytaj też:
Ludzie wyszli z kosami na wały, są wściekli na Wody Polskie. "Łamią prawo, żeby ratować domy"Czytaj też:
Gen. Polko: Rażą mnie pokazowe odprawy z udziałem Tuska