Otóż podczas tego samego sławetnego wystąpienia w Senacie, gdzie mówił o demokracji walczącej, Donald Tusk powiedział także: „Nie chciałbym, byśmy my, w Polsce, znaleźli się kiedykolwiek w takiej sytuacji, że siła zewnętrzna będzie niezbędna, żeby zagwarantować nasz ład konstytucyjny. Byłaby to tragedia. Ja dalej będę takie decyzje podejmował z pełną świadomością ryzyka, że nie wszystkie będą odpowiadały kryterium pełnej praworządności”. Przeczytałem je kilka razy i naprawdę nie wiem, co autor miał na myśli.
Przede wszystkim czym jest i na czym polega owa „zewnętrzna siła”, która miałaby „zagwarantować nasz ład konstytucyjny”? Do tej pory politycy PO, na czele z premierem, mówiąc o zewnętrznych siłach, zwykle wskazywali na Rosję. W ich retoryce, nieróżniącej się zresztą pod tym względem szczególnie od retoryki PiS, potencjalne niebezpieczeństwo dla Polski może nadciągnąć wyłącznie ze Wschodu i może nim być tylko Moskwa Putina. Jednak nie w tym przypadku. Skoro chodzi o siłę gwarantującą ład konstytucyjny, to nie może chodzić o Rosję.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.