Kulisy rozłamu w Lewicy. "Chcieli nam narzucić dyscyplinę"

Kulisy rozłamu w Lewicy. "Chcieli nam narzucić dyscyplinę"

Dodano: 
Współprzewodniczący Partii Razem Adrian Zandberg (L) oraz poseł ugrupowania Maciej Konieczny (P) podczas konferencji prasowej władz oraz parlamentarzystów partii Razem w Warszawie
Współprzewodniczący Partii Razem Adrian Zandberg (L) oraz poseł ugrupowania Maciej Konieczny (P) podczas konferencji prasowej władz oraz parlamentarzystów partii Razem w Warszawie Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Usłyszeliśmy od koleżanek i kolegów z Nowej Lewicy, że oczekują żebyśmy głosowali za tym budżetem niezależnie od tego, co się w nim znajdzie – powiedział jeden z liderów Razem Adrian Zandberg.

W miniony weekend Kongres partii Razem podjął decyzję o opuszczeniu klubu Lewicy w Sejmie. Za takim krokiem opowiedziało się w głosowaniu 53,75 proc. działaczy partii. Adrian Zandberg tłumaczył w środę w "Sednie Sprawy" na antenie Radia Plus, że głównym powodem rozłamu na Lewicy był projekt budżetu na rok 2025. Okazuje się, że w tej sprawie próbowano naciskać na Razem.

– Odbyliśmy w tej sprawie rozmowę z koleżankami i kolegami z Nowej Lewicy i usłyszeliśmy od nich, że oczekują żebyśmy głosowali za tym budżetem niezależnie od tego co się w nim znajdzie. To było sprzeczne z zasadami, na które żeśmy się umówili, kiedy żeśmy rok temu budowali koalicję – powiedział poseł.

Zandberg podkreślił, iż dotychczas zasada była bardzo prosta – każda partia o tym jak głosuje nad konkretnymi ustawami podejmowała decyzję samodzielnie. – Koledzy z Nowej Lewicy uznali, że chcą narzucić nam w tej sprawie dyscyplinę – dodał.

Zandberg: To budżet, który oznacza krzywę tysięcy ludzi

Tymczasem Adrian Zandberg ma do budżetu wiele zastrzeżeń. – Ten budżet niestety i mówię to z dużym rozczarowaniem, ten projekt, z którym rząd przyszedł to jest budżet zły. To jest budżet, który oznacza krzywdę tysięcy ludzi – mówił i dodawał: "Po pierwsze i to jest rzecz najważniejsza, w tym budżecie brakuje przynajmniej 20 miliardów złotych nie na to żeby naprawić ochronę zdrowia, ale na to żeby utrzymać jej funkcjonowanie choćby takie jak to, z którym mieliśmy do czynienia w tym roku".

– Taki budżet jak ten, który przyniósł rząd oznacza, że tysiące osób, które potrzebują leczenia zostanie odprawionych z kwitkiem, że będą rosły kolejki do lekarza. Taki budżet oznacza, że zostaną skasowane kolejne programy lekowe więc dzieciaki, które można było uchronić przed niepełnosprawności, przed chorobą nie zostaną przed nią uchronione (...). To jest plan, moim zdaniem, nieodpowiedzialny i w praktyce ten plan oznacza pełzająca prywatyzację ochrony zdrowia, bo to się tak skończy – kontynuował. – Ludzie, którzy mają ratować swoje zdrowie i życie wyskrobią z kieszeni żeby za tego lekarza prywatnie zapłacić. I to niestety jest coś co rząd, moim zdaniem, przedstawiając taki budżet planuje – dodał.

"Nie będę udawać, że to deszcz pada, kiedy plują"

Parlamentarzysta zwracał uwagę, że w tym samym czasie ludzie nie otrzymają żadnych realnych podwyżek, "ani złotówki powyżej inflacji". Jak podkreślał, oznacza to, że kolejny rok ludzie, którzy pracują dla polskiego państwa, kompetentni ludzie będą uciekali z pracy dla polskiego państwa, bo to polskie państwo po prostu niekonkurencyjnie płaci.

– Takim sposobem myślenia czyli oszczędzaniem banków, deweloperów, milionerów żeby dokopać sektorowi publicznemu prowadzimy do tego, że państwo będzie działało gorzej. To jest sprzeczne z tym co my, co ja obiecywałem rok temu wyborcom, kiedy mówiłem jakiej chce Polski. Uważam, że należy być po prostu uczciwym wobec ludzi i kiedy nie można zrobić tego co się obiecało bo po prostu nie ma na to zgody partii liberalnych no to ja nie będę udawać, że jest ok, nie będę udawać, że to deszcz pada, kiedy plują – podsumował Adrian Zandberg.

Czytaj też:
"Stać pana na więcej". Zandberg ostro odpowiada Tuskowi
Czytaj też:
"To jest kpina, a nie sukces". Senyszyn bezlitosna dla "Czarzastych"

Opracowała: Anna Skalska
Źródło: Radio Plus
Czytaj także