Donald Trump jest niewątpliwie politykiem charyzmatycznym. Nie obawia się kontrowersyjnych sądów i ostrych, antagonizujących wpływowe środowiska wypowiedzi. Nie można mu odmówić ogromnej wyrazistości, umiejętności skupiania na sobie uwagi i „wywracania stolika” – kiedy reguły gry usiłują ustalić za niego inni. Z pewnością nie jest to polityk „partyjny” – jego kariera upstrzona jest konfliktami z prominentnymi postaciami własnej Partii Republikańskiej, których wielokrotnie nazywał „bagnem”. Trudno mi wyobrazić sobie Donalda Trumpa wyczekującego w korytarzach partyjnych bossów na wyniki badania fokusowego, na którym werdykt wydają dobrane przypadkowo gospodynie domowe.
Polscy kandydaci na odnowicieli prawicy prezentują się z innej strony. Cechami, które najbardziej podkreślają w wywiadach, są skromność, „usłuchanie”, brak ambicji i „znajomość miejsca w szeregu”. Niczym Tobiasz Bocheński wyrażają co najwyżej gotowość do startu w wyborach, jeśli Partia (czytaj – Umiłowany Przywódca) zdecyduje się postawić na niego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.